niedziela, 30 listopada 2008

Miesiąc zakończony zlotem

Co tu dużo pisać, pogoda zaskoczyła Rocha słońcem i ciepłem, a tym samym umożliwiła wyjście na rower. Roch od rana zachowywał się jakby był na rowerowym głodzie. Co chwilę zaglądał do kuchni, podkręcał - za plecami mamy - palnik żeby obiad szybciej się gotował, nawet pokroił kapustę żeby tylko zjeść i wybyć z domu.

Starania Rocha zostały docenione i już o 1200 delektował się pysznym rosołkiem i jeszcze pyszniejszymi kluseczkami śląskimi z modrą kapustą. Obiad został wchłonięty w ekspresowym tempie i już pół godziny później Roch wciskał się w rajtki co nie było łatwe, bo chwile wcześniej pochłaniał kluseczki z dziurką w środku i zakąszał czerwoną kapustą, a to wszystko popijał kompocikiem z jabłek. Więc nic dziwnego, że Roch miał problem z wciśnięciem się w spodnie.

Gdy już uporał się z przeciwnościami losu, wskoczył na rower i poczuł ogarniającą go przyjemność, która zaczynała się na górze Rocha, a kończyła się na jego dole pochłaniając wszystkie członki, końcówki i co tam jeszcze Roch ma.

- Ooooo taaaaaak - Mruknął pod nosem Roch, a na twarzy pojawił się uśmiech.

Są dwie na tym Świecie dwie rzeczy, które Rochowi sprawiają taką przyjemność. Jedną z nich jest właśnie rower, a druga to słodka tajemnica Rocha.

Roch pomknął przed siebie, celem był Świerklaniec bo tam został zaplanowany zlot z Koyocikiem, z którym Roch dawno się nie widział. Oboje uśmiechnięci od ucha do ucha. Jednak uśmiechy były by jeszcze większe gdyby dołączył do nich Reed, a wtedy nic więcej do szczęścia nie trzeba.

Powrót do domu również był przyjemny mimo, że pod wiatr, ale po takiej długiej przerwie Roch mógłby nawet cały czas pod wiatr pedałować byle na rowerze.

Humor wrócił, uśmiech też. Jakby Rochowi włożyli nowe akumulatory.

Zdjęcia ze Świerklańca można obejrzeć w nowym albumie i na Pikasie

****

Jako, że dziś miesiąc się kończy wypada go podsumować i umieścić nowe statystyki. Jak można było się domyśleć Roch znalazł się pod kreską i to grubą. Ledwo wyciągnął 200 kilometrów, ale to wina pogody, która w ostatnim dniu miesiąca dokonała częściowej rehabilitacji.

Tak więc Roch w listopadzie zrobił 283 kilometry w czasie 12 godz. 54 minut ze średnią prędkością 9,35km/h. Wstyd, ale cóż poradzić jak Roch ma śniegofobię.

Oczywiście plik ze statykami można pobrać stąd:
listopad_2008.pdf
A wszystkie statystyki można znaleźć w:


Roch pozdrawia Czytelników i dziękuje Koyotowi za zlot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz