sobota, 13 grudnia 2008

Prawie ciepło

Słońce świeciło, ptaki co rusz zaglądały do karmnika, a Roch co rusz sprawdzał pogodę za oknem. W końcu odważył się i wyszedł na rower.

- Termometr kłamał - Pomyślał Roch.

No ale odwrotu nie było bo drzwi się zamknęły, a guziczek na domofonie znikł był i jakoś nie można było się dostać z powrotem do domu. Roch wsiadł na rower i rozpoczął planowanie gdzie by tu pojechać. Stopy, uzbrojone w pojedyncze skarpetki, zdawały się mówić "nie daleko, nie daleko", ale reszta Rocha była zdecydowana pojechać gdzieś dalej.

Krakowskim targiem stopy i reszta Rocha uzgodniły, że pojadą na Świerklaniec i nigdzie dalej, bo reszta Rocha chciała dalej jechać, ale bunt na pokładzie znacząco skrócił wycieczkę. Na Świerklańcu Roch zauważył wędkarza, który próbował chyba wygenerować przerębel, co przy plusowej temperaturze byłoby szczytem wędkarstwa.

Poza sprytnym wędkarzem na Świerklańcu nikogo nie było. Roch zrobił kółko i skierował się ku domowi bo stopy coraz bardziej marzły. Po drodze został spotkany jeden kolarz, któremu stopy chyba nie strajkowały bo pędził jak szalony w kierunku, z którego Roch wracał.

W domu Roch zasiadł za biurkiem, a stopy przytuliły się do kaloryfera i tak już zostały. Bunt został opanowany.

Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz