Jednak Roch dostał propozycję wypadu na Dolomity i długo nie zastanawiał się bo też nie było nad czym. O 1400 Roch był gotowy do jazdy. Uzbrojony w rajtki, bluzę, kurtkę, Buffa, kominiarkę, drugiego Buffa i okulary mógł jechać nawet na Biegun Północny. W drodze na Dolomity było super, śnieg skrzypiał pod kołami, rower uciekał spod Rocha, a tylne koło co chwilę traciło przyczepność.
Na samych Dolomitach dzika natura, wszystko zasypane śniegiem, puszystym i białym, a nie jakimś żółtym, pachnący i smaczny co Roch sprawdził podczas niezaplanowanego poślizgu, po którym Roch najadał się śniegu. Jednak puszystość śniegu zamortyzowała upadek i skończyło się śmiechu bo Roch przypominał bałwana.
Droga powrotna była trochę zimniejsza ponieważ temperatura spadła do około -6°C, a słońce zaszło, ale to normalne gdy wraca się do domu o godzinie 1600, gdy słońce już dawno schowane za horyzontem.
W domu Roch wypił gorącą kawkę i czucie w stopach wróciło od razu. Na zakończenie można zobaczyć kilka zdjęć z wypadu:
Dolomity |
Roch pozdrawia Czytelników.
Dzięki za wypad było naprawde w ,,pytkę'' :D
OdpowiedzUsuńŁadne zimowe zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń11:14, piatek - wyguglany Roch
blogger I pozycja, opera III. Hm. Koniec raportu ;).
Czyli Roch się pnie w górę - a Google Team milczy, ale pewnie dlatego, że Roch w gorącej wodzie kąpany i nie mógł się doczekać, aż wypłynie.
OdpowiedzUsuńJeszcze kilka kosmetycznych zmian i będzie git :)