Poranek dla Rocha był bardzo bolesny. Do tego stopnia, że Roch zastanawiał się, czy czasem przez weekend jeździł z założonym siodełkiem, czy na samej rurce. Oczywiście ból promieniował od miejsca na cztery litery dookoła całego Rocha. Są to skutki pierwszego, w tym roku, weekendu spędzonego w siodle, pierwszych w tym roku 64 kilometrów i w końcu to skutki długiej przerwy w jeżdżeniu.
Jest to potwierdzenie tego, że jak raz się wsiądzie na rower to trzeba dojechać nim do grobu, a wszelkie przerwy skutkują tym, że zawsze jakaś część ciała zaprotestuje. U Rocha zaprotestowały cztery litery. Jednak dziś nie mógł złamać tego protestu ponieważ naszła go ochota na dalsze dostosowywanie obudowy, a poza tym dostał bombonierkę za usługę informatyczną i był zajęty pochłanianiem kolejnych baryłek ze spirytusem i advocatem.
Dzięki temu Roch jutro poczuje jeszcze większy ból, w dodatku wszystko co spalił przez weekend dziś uzupełnił i wysiłek poszedł w.. powietrze. Od jutra Roch zaczyna pedałować, o ile śnieg nie spadnie lub ktoś nie wręczy Rochowi cukierków ze spirytusem.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz