Roch wyszedł na rower, ale jak wiedziałby co się za kilkanaście minut stanie, to nie ruszałby się z domu, a tym bardziej nie wyszedł by na rower. Tradycyjnie Roch pojechał do Świerklańca, ale w Nowym Chechle Roch się zagapił, skończył się asfalt, a pojawiło się grząskie pobocze. Połączenie tego wszystkiego zaowocowało koncertowym upadkiem Rocha, na miękkie pobocze, a roweru na granicę asfaltu i pobocza, dzięki czemu uległa zniszczeniu klamka hamulcowa.
Roch też trochę się poobijał, ale ogólnie jest w porządku, trochę bólu, trochę wody utlenionej i Roch wrócił do zdrowia. Jednak klamka zmarła i Roch musiał awaryjnie naruszyć swoją żelazną rezerwę budżetową, która przeznaczona jest na “czarną godzinę”. Szybka wymiana i już są nowe, lśniące klameczki.
Trzeba było przetestować nowy nabytek. Roch umówił się z Aliną, która kiedyś była częstym gościem na blogu. Jednak dziura w oponie Aliny uniemożliwiła trwałe napompowanie opony i kolejny wypad prawie udany. Roch wrócił do domu przez Dolomity. Nowe klameczki działają, hamują i są fajne.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz