poniedziałek, 25 maja 2009

Esy-floresy

Do tej pory Roch myślał, że los już podjął decyzję i skazał go na wieczną, samotną jazdę na rowerze, bez żywego towarzysza, bez słuchawek i bez jakiejkolwiek nadziei, że coś w tej sprawie drgnie. Zaczynał nawet akceptować ten stan rzeczy tłumacząc sobie, że tak ma być, skoro Roch jest jedynakiem to i na rowerze towarzystwo jest mu niepotrzebne.

Jednak wraz z końcem miesiąca coś drgnęło, los zaczął uśmiechać się do Rocha, a on sam też częściej się uśmiecha, bo każde spojrzenie na rower przywołuje ostanie wypady rowerowe, ale już nie w pojedynkę tylko we dwójkę. Tak się stało, że znalazła się osoba, która chce towarzyszyć Rochowi w rowerowaniu. Dzięki temu Roch odkrył rower na nowo, poznał nowy smak roweru, który do tej pory był zarezerwowany dla innych.

Tak się złożyło, że dziś Roch wybrał się wspólnie z Aliną na Chechło, a stamtąd laskiem na Świerklaniec. Na Świerklańcu trochę się pokręcili i pojechali do Piekar Śląskich, a potem – przez Księżą Górę – wrócili Radzionkowa, gdzie umówili się na następny wypad i powiedzieli sobie “do następnego”. Roch chciał jeszcze zaliczyć Dolomity, ale ostatecznie skierował się ku domowi.

W kwestii zawodów Roch umieścił stosowną informację na blogu, jeśli ktoś byłby zainteresowany (niekoniecznie startem) to Roch poda więcej informacji, a także odpowie na wszelkie pytania. Start Rocha nie wchodzi w grę, waga i lenistwo nie pozwalają mu na ściganie się w jakiejkolwiek kategorii wiekowej, aczkolwiek zdjęcia na pewno się pojawią.

Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz