Ponownie Roch pojechał do Świerklańca, ale trochę dłuższą trasą, bo wybrał na Dolomity, potem Radzionków i Dobieszowice. Chciał po prostu zrobić dużo kilometrów, a przynajmniej więcej niż wczoraj, bo zeszłoroczne siedemdziesiątki i setki są tylko wspomnieniem i namacalnym dowodem w statystykach z 2008 roku.
Wjeżdżając lasem do Świerklańca Roch musiał pokonać ostatnią "przeszkodę", czy wjechać pod stromą górkę, bo z natury jest leniwy i nie chciało mu się jechać kilka metrów dalej, żeby po ludzku wyjechać z lasu.
Sam fakt, że Roch pod coś takiego wjechał wzbudził szok u postronnych obserwatorów. Roch poczuł i usłyszał zazdrość tych, którzy musieli pedałować kilka metrów dalej, żeby nie tłuc się z górki. Potem już poszło, nomen omen, z górki. Nowe Chechło i w końcu w domu.
Kilometrów wyszło 40, więc nie jest źle. A jutro będzie 40, ale zdjęć.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz