Roch, po części z nudów, a po części z ponownego załamania się pogody siedział na balkonie z aparatem i czekał na jakąś "okazję". W końcu z nieba spadł konik polny, który Rochowi spadł z nieba.
Trochę popatrzył, trochę po brzęczał, a Roch robił mu zdjęcia. Jednak oporna masa nie chciała podskoczyć, choć migawka Rocha była przygotowana na "mgnienie oka". W końcu, gdzieś tam zeskoczył i tyle go Roch widział.
Później przyszła pora na rower, ale mocno wątpliwy bo pogoda znowu nie chciała jasno określić swoich zamiarów. Tyle co Roch dojechał do miasta, a już musiał wracać do domu bo z nieba kapało. Potem, oczywiście, było gorzej; burza, ulewa, pioruny, a później znowu słońce i ładny wieczór, ale nie nadający się na rower.
Na zakończenie Roch przedstawia smaczek, który powstał przy okazji sesji zdjęciowej konika polnego. Na pewno każdy kiedyś widział słynne Słoneczniki Vincenta van Gogha, choć nie każdy w oryginale. Natomiast Roch poszedł krok dalej i zrobił swoje własne Słoneczniki, które prezentuje poniżej.
Roch pozdrawia Czytelników.
konik polny pewnie chciał u Rocha wysuszyć kończyny.
OdpowiedzUsuńNo i mamy nowego van Gogha :)