Po kilkunastu notkach utrzymanych w tonacji "żeby się chciał tak, jak się nie chce" w końcu można napisać, że Rochowi się zachciało jeździć na rowerze. Poszedł na rower i pojechał na Dolomity, gdzie nie unikał podjazdów. Z Dolomitów pojechał do Radzionkowa i - tradycyjnie już - do Świerklańca. Tam, z racji święta, ludzi było masa i trzeba było uważać, żeby jednego z drugim nie rozjechać.
Później wrócił do domu i chciał jeszcze zrobić jakieś zdjęcia, ale już przestało mu się chcieć. W związku z tym jutro z pewnością Roch połączy rower i aparat, a może sam aparat będzie, a może spadnie deszcze i nie będzie niczego.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz