Początkowo Roch chciał jechać tylko na Świerklaniec, ale spotkał po drodze nieznanego kolarza i od razu "zaiskrzyło". Na dodatek kolarz ów miał już swoje lata, a Roch ledwo dotrzymywał mu kroku. I tak, zamiast Świerklańca Roch podjechał, aż pod Rogoźnik, z którego wrócił się, bo zaprzyjaźniony kolarz zwiększał tempo, a Roch zaczynał nie wyrabiać i chciał odejść z twarzą, a nie zgubić się gdzieś po drodze.
Później Roch żałował, że nie wziął aparatu, bo był rzut beretem od Pyrzowic i można było zapolować na jakiś samolot, ale "co się odwlecze to nie uciecze" i Roch w tym tygodniu planuje wybrać się do Pyrzowic, a w weekend na Rogoźnik, z aparatem oczywiście.
Dziś kilometrów trochę przybyło, a to wszystko za sprawą nowo poznanego kolarza.
Roch pozdrawia Czytelników.
Ambicja kiedyś zabije Rocha ;)
OdpowiedzUsuńE, to chyba nie jest ambicja, ale z tegoroczną kondycją to Roch może gonić co najwyżej rowerzystki, a nie kolarzy (kolarki) ;)
OdpowiedzUsuń