Roch, po dwóch dniach spędzonych na rowerze, postanowił odpocząć i zrobić kolejny mały krok w kierunku złożenia swojego własnego zasilacza laboratoryjnego. Początkowo niechętnie zabierał się do tego, ale w końcu nabrał ochoty do wiercenia dziesięciu ostatnich dziur. Po godzinie, drapania, skrobania, gumowania wstępny zarys był gotowy, pozostało wyjąć wiertarkę i przejść do praktycznej części.
Po półgodziny otwory były gotowe i złącza siedziały na swoich miejscach. Ktoś mógłby się zapytać, dlaczego wyszło mało precyzyjnie, ale Rochowi omskło się wiertło no i poszło bokiem, ale ogólnie wyszło prosto, drobne niedociągnięcia \”podciągnie\” się napisami.
Front – jak i tył – jest gotowy. Teraz trzeba wszystko połączyć i włączyć, co może być o tyle trudne, że Roch boi się skutków zwarcia, które może powstać po włączeniu przycisku \”power\”.
W najbliższym czasie Roch planuje udać się na lotnisko, więc jeśli ktoś miałby ochotę to Roch zaprasza. Pobyt dłuższy, ze zdjęciami, na polance, czyli \”full wypas\”.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz