Roch postanowił, że pojedzie zrobić jakieś zdjęcia. Bojąc się trochę kolejnej dziury bezpiecznie pojechał na Pniowiec i tam już został. Oparł rower o drzewo i kręcił się w bezpiecznej odległości tak, aby ewentualny nowy właściciel Rochowego roweru był w zasięgu ręki, nogi lub tego co Roch miałby pod ręką.
Na szczęście nikogo nie było więc Roch mógł oddać się fotografii, nie myśląc o tym, że rower znika albo zaraz ktoś wlezie w kadr. Pogoda była zacna, ale słońce jeszcze odrobinę za wysoko, a ostatnia lektura Szerokiego Kadru nauczyła Rocha, że najlepsze zdjęcia wychodzą jak słońce wschodzi lub zachodzi. Cóż, kolejne zboczenie i kolejne "zasady" do przyswojenia. Po jakiejś godzince z aparatem Roch wsiadł na rower i wrócił do domu.
W domu miał Roch dalej męczyć zasilacz, ale środa została ogłoszona dniem bez "rżnięcia" i Roch nie dotykał się do zasilacza. We wszystkim trzeba mieć umiar. No może poza rowerem i aparatem.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz