Ponownie Roch odczuł skutki swoich weekendowych wojaży. Nie dość, że nogi trochę bolały, to jeszcze ochota na jeżdżenie przeszła. Nawet bogaty rozkład przylotów i odlotów nie skusił Rocha na wejście na rower. Jedyne do czego zmusił się to przejażdżka do Świerklańca, ale tempo jazdy było żenująco niskie.
Po dojechaniu do celu stwierdził, że nie było warto, bo nie ma nikogo więc szybko wrócił do domu. Szybko, czyli w tempie 20km/h, co było chyba najgorszym wynikiem w tym roku. Takie są skutki codziennego dojeżdżania na lotnisko. Teraz Roch musi odpocząć, aby od czwartku zacząć wizytować lotnisko.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz