Zjawisko znane w okolicach koła podbiegunowego zawitało w okolice ponurego blokowiska, na którym przyszło Rochowi mieszkać i żyć. Początkowo Roch zerwał się o swojej normalnej porze, czyli w okolicach godziny 800 i stwierdził, że to środek nocy, a w nocy to Roch śpi, a snuje się po pustym pokoju w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Jak pomyślał tak zrobił. Po jakimś czasie Roch czuje rękę na głowie i wcale nie był to dotyk anioła.
– “Żyjesz synu?” – Ktoś zadał trudne pytanie.
– “Żyję, która godzina?” – Zapytał nieświadomy tego, co za chwile usłyszy.
– “Dochodzi 1100” – Usłyszał Roch.
– “Co?!” – Zdziwił się Roch.
W taki oto sposób naturalny zegar biologiczny zastał skutecznie zakłócony przez mgłę, która symulowała noc polarną. Brakowało tylko pingwinów, żeby Roch uwierzył w to, że znajduje się gdzieś na kole podbiegunowym. Później było tylko gorzej, a przynajmniej nie lepiej, bo taka smętna pogoda powodowała tylko senność, która skutecznie przykuła Rocha do łóżka. Teraz znowu jest ciemno, bo jest noc, ale taka prawdziwa, z księżycem i gwiazdami, których nie widać, a które nie mają zwyczaju tańczyć.
Jeśli jutro będzie tak jak dziś, to Roch zatrzymuje Świat i wysiada. Nie jego cyrk i nie jego małpy.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz