Roch już zapomniał jak to jest jeździć bez licznika, a po ostatnich wydarzeniach jest zmuszony do jeżdżenia bez pomiaru prędkości. Początkowo Roch czuł się nieswojo, ale po paru chwilach było całkiem nieźle. W końcu Roch mógł skupić się na szumie wiatru i opon, a nie na kontroli tego, co to diabelskie urządzenie wskazuje. Jedyne co przypominało Rochowi o tym, że jedzie na rowerze to pulsometr, który od czasu do czasu pikał, ale to można wytrzymać.
Roch zrobił rundkę dookoła Tarnowskich Gór i wrócił do domu, nie wie ile kilometrów przejechał i wcale nie chce wiedzieć. W środku Rocha dojrzewa decyzja porzucenia planów zakupu licznika, bo bez niego jeździ się lepiej i wcale nie jest koniecznym wyposażeniem roweru. Ilość kilometrów wcale nie jest najważniejsza, a statystyki od przyszłego roku będą obejmowały tylko puls. O ile decyzja w Rochu całkiem dojrzeje.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz