Katar nie chce opuścić Rocha, na zewnątrz też wieje więc Roch, jeśli nie musi, to z domu nie wychodzi. A w domu też zbytnio nie ma co robić, książka nieuchronnie się kończy i powoli trzeba będzie rozglądać się za jakąś nową pozycją. Z tego wszystkiego Roch postanowił nauczyć się gotować. Akurat w gazecie był prosty przepis na sojowe kotleciki, czyli w sam raz na piątkowy obiad. Cały algorytm gotowania Roch pominie, bo szkoda miejsca na opisywanie tego, że zmywania było jak z całego tygodnia.
— \”My, informatycy, musimy trzymać się algorytmów\” — Pomyślał Roch i postanowił, że nie będzie improwizacji. Jak napisali \”dwa jajka\”, to tyle Roch wbił. Do pewnego czasu szło dobrze, kiedy napisali, że trzeba zapiec Roch wyjął patelnie i zapiekał. Efekt był następujący: dwa pierwsze kotleciki rozpadły się, kolejny rozpadł się w momencie przewracania, dwa następne się spaliły na popiół, a ostatni, który ocalał był jak kapeć, ale trzeba było go zjeść i udawać, że był dobry.
Morał z dzisiejszego gotowania jest następujący: Rochowi lepiej wychodzi jeżdżenie na rowerze, a żeby dożyć słusznie zaawansowanego wieku Roch będzie musiał nauczyć się gotować lub znaleźć kobietę, która zaakceptuje go wraz z wszystkimi wadami i zaakceptuje to, że Roch jest \”akulinarny\”. I wyszło ogłoszenie matrymonialne.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz