Nadszedł weekend i Roch postanowił, że pójdzie na rower; pogoda iście wiosenna, ciepło i słonecznie, ale trochę wiało. Jednak Roch nie zraził się tym i poszedł pojeździć choć rower nie był do końca przygotowany do sezonu, bo Roch zapomniał nasmarować łańcuch i ten cały czas skrzypiał, co Rocha denerwowało do tego stopnia, że przestało mu się chcieć jeździć, ale zasłużone dwadzieścia kilometrów ma przejechane. O ile pogoda nie zepsuje się to jutro Roch zaatakuje lotnisko*, tylko jazda lasem odpada ze względu na to, że śnieg topnieje i robi się wielkie błoto, które będzie wszędzie. Asfaltem też można jechać szczególnie, że w niedzielę ruch jest znikomy.
Sezon można uznać za zainaugurowany, pierwsze kilometry są zaliczone, szkoda tylko, że nikt nie chciał wykorzystać takiej przaśnej pogody i Roch pedałował sam, ale dla kondycji Roch może jeździć sam; jednak po rowerze człowiek lepiej się czuje, więcej mu się chce, a tyłek nie boli (zasługa tych sześciokilometrowych przebieżek). Jutro kolejny wypad, trzeba iść za ciosem.
*Lotnisko dlatego, że Rochowi narobił smaku ten film. Co prawda Katowice to nie Zürich, ale parę samolotów można pooglądać. O to sprawca całego zamieszania (oglądać koniecznie z dźwiękiem i w jakości HD):
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz