Co prawda nie to \”Przedwiośnie\” od Żeromskiego, ale to wynikające z naturalnego biegu pór roku. Już rano Roch nie musiał skrobać szyb, tylko wsiadł i pojechał, później w sweterku biegał z budynku do zalewowni i z powrotem, a na koniec czapka została w plecaku bowiem na zewnątrz było +7°C i w czapce robiło się ciepło. Przez osiem godzin Roch zrobił dużo, zalał zasilacze i inne rzeczy, a przede wszystkim najadł się pączków.
Firma zafundowała ich mnóstwo i każdy brał ile chciał. Roch wziął dwa, bo na więcej nie miał siły, poza tym sezon rowerowy tuż tuż i trzeba jednak chudnąć, a nie grubnąć. Jeśli w weekend pogoda dopisze Roch wyskoczy na rower, bo siedem stopni powyżej zera już pozwala myśleć o rowerze.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz