Pierwszy niedzielny plan zakładał, że Roch wraz z Koyocikiem i jeszcze jedną osobą pojadą na Jurę, ale wymiękł był Roch stwierdzając, że z jego kondycją dojedzie najwyżej do połowy drogi i padnie na zawał serca. Druga wersja niedzielnego planu zakładała wypad do Katowic, celem odwiedzenia dawno nieodwiedzonego znajomego z pewnego forum komputerowego, dzięki któremu Roch poznał Koyocika. To był bardziej realistyczny plan ponieważ do Katowic (i z powrotem) jest tyle ile wynosi połowa drogi na Jurę, czyli w zasięgu Rochowej kondycji.
Do wypadu Roch się przygotował; nalał wody do worka, nasmarował łańcuch i uzupełnił powietrze w oponach. Jednak kiedy było już tuż tuż nadeszły chmury i było \”czuć zapach deszczu\”. Szybki telefon do Katowic, informacja, że w Katowicach jest gorzej, a nad Tychami to już całkiem źle spowodował, że Roch z Koyocikiem ani myśleli o wypadzie do Katowic. Za to powstał nowy plan, żeby za tydzień zapakować się w samochód, a z Katowic, na rowerach, atakować Pszczynę.
Niedzielne plany zostały zupełnie pokrzyżowane, a w ramach rekompensaty pojechali nad wodę pooglądać \”lachony\” w bikini. O szczegółach Roch nie będzie pisał, nie chce wyjść na seksistę. Koniec pedałowania nastąpił w \”Szwejkowej Gospodzie\” gdzie Roch zachwycał się browarniczym kunsztem naszych południowych Przyjaciół. Na koniec niedzielny ślad gdzie Roch był.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz