W końcu długo wyczekiwany przez Rocha długi weekend. Roch musiał odpocząć od myślenia, potrzebował dłuższej przerwy, a zwykły weekend nie wystarczał mu żeby tak całkiem się odmóżdżyć. Teraz ma na to cztery dni i Roch ani myśli zaglądać do firmowej poczty. Zajrzy dopiero w środę, a do tego czasu cieszy się w miarę dobrą pogodą, sprawnym rowerem i chęcią do jazdy, która Rocha nie opuszcza. Towarzystwo rowerowe też dopisuje. Dziś Roch pedałował z Koyotem.
Na początek wizyta w zaprzyjaźnionym Adventure, ale tym razem Roch nie kupił nic, nie zaciągnął żadnego kredytu, choć było trudno, bo siodełko Cube kusi go bardzo. I chyba pójdzie w poniedziałek i pomyśli, czy kupić, czy nie. I pewnie kupi. Po wyjściu ze sklepu Roch z Koyotem pojechali na kawę, a później pomknęli do Świerklańca. Tam już żadna "kawodajnia" nie działała więc pozostało wjechać w las i wyjechać gdzieś pod lotniskiem.
Tam też zakończył się etap wspólnej wycieczki i Roch wrócił do domu przez Żyglin i Miasteczko Śląskie. Pogoda była znośna, ale pochmurno. Dopiero teraz, kiedy Roch siedzi przed monitorem i stuka w klawiaturę, wychodzi słońce, ale Roch nie będzie już jeździł. Jedna czterdziestka mu wystarczy, poza tym ma lekko kontuzjowaną rękę i nie chcę się forsować. Co prawda rower to najlepsze lekarstwo, ale przed Rochem jeszcze całe trzy dni i chciałby zrobić 3x40km (lub nawet 3x50km), a więc trzeba się oszczędzać. Śladu GPS nie ma, oprogramowanie zawodzi i rysuje głupoty.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Jeśli ktoś ćwierka to Rocha można też podejrzeć na Twitterze.
Ćwierkam i ćwierkam i nie widzę Rocha na Twitterze.
OdpowiedzUsuńBo się link zmienił: https://twitter.com/#!/gusioo
OdpowiedzUsuń