Trzeci dzień długiego weekendu był dużo lepszy niż drugi dzień; było dużo słońca i dzięki temu było dużo cieplej niż wczoraj. Roch zostawił kurtkę w domu, wskoczył w kamizelkę i pomknął przed siebie. Dziś pedałował sam, bo Koyocik nie przedłużył sobie weekendu, a już nikt inny nie jeździ na rowerze. Nie chciało się Rochowi myśleć nad trasą więc wybrał drugi wariant wczorajszego planu rowerowego.
Na początek Roch dostał się do Miasteczka Śląskiego i tam wjechał do lasu, którym dojechał do samego Pniowca, który był celem dzisiejszego wypadu. Dawno tam Rocha nie było, a przecież droga jest całkiem przyjemna. Kilometrów było mało i Roch pojechał jeszcze do Rept i skończył na Dolomitach. Zgodnie z zapowiedziami nie chce on zejść poniżej 30 kilometrów dziennie, a dziś Roch przejechał 36.67 kilometrów.
Po raz któryś Roch zabiera się za profesjonalne statystyki i może teraz w końcu mu się uda. W każdym razie do końca roku nie prowadzi ich, bo i tak nie ma to sensu. Nie sposób ustalić ile Roch przejechał kilometrów na rowerze bez licznika. W każdym razie na nowym rowerze przejechał 861 kilometrów, a celem jest okrągły tysiąc. Większe cyfry pojawią się dopiero za rok. Nawet nie cały, bo od marca lub kwietnia Roch chce już pedałować.
Na zakończenie ślad GPS dzisiejszego wyjazdu: Pniowiec.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
W najbliższym czasie Roch uruchomi bazarek, musi się trochę wyprzedać z tego co mu zalega po szufladach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz