poniedziałek, 10 października 2011

Długo wyczekiwany rower

Poniedziałek nie należał do udanych; awaria radia i jazda samochodem w kompletnej ciszy (nie licząc podśpiewywania pod nosem), potem kompletna pustka, która dopadła Rocha w pracy. Było jeszcze kilka epizodów, o których Roch nie będzie pisał, bo zwyczajnie nie warto. Czekał tylko do 1500 aż wyjdzie z pracy i pojedzie do domu. Na szczęście na drogach było luźno i Roch w miarę szybko pokonał trasę. W domu szybki obiad i rower.

Po czterech dniach wygłodniały Roch wskoczył na siodełko i pojechał do zaprzyjaźnionego Adventure żeby dopompować Bomberka, bo już nie chciało mu się grzać po schodach na czwarte piętro. W zaprzyjaźnionym Advenutre Roch dostał pompkę, która była dziwna. Im szybciej Roch pompował, tym powietrze szybciej uchodziło. W końcu zapytał co to za fenomen i dowiedział się, że trzeba umieć to obsłużyć. Po chwili, w wykwalifikowanych rękach, pompka pompowała aż miło było patrzeć na manometr.

W końcu Roch mógł wyruszyć przed siebie, czyli do Miasteczka Śląskiego. To już będzie standardowa trasa, którą Roch będzie uskuteczniał. Dnia ubyło już całkiem dużo i dalsze wyjazdy są możliwe w weekend i w dodatku rano, co nie zawsze jest możliwe. W drodze powrotnej złapał go deszcz. Niewielki, raczej taka mżawka, ale upierdliwa, bo zimna. Na szczęście Roch wziął kurtkę i wrócił w miarę suchy.

Rower przeszedł podwójny chrzest; po pierwsze został zmoczony przez deszcz, a po drugie Roch jeździł z "wyserwisowanym" Bomberkiem. A na koniec dojrzał do tego, żeby obciąć rurę sterową żeby mieć bardziej rajdową pozycję. Teraz tylko znaleźć chwilę, żeby zaprzyjaźniony Adventure ją skrócił.

Roch pozdrawia Czytelników.

6 komentarzy:

  1. Dawno mnie tu nie było. Najpierw 10 dni niezwykłych wakacji, potem tydzień przeżywania wakacji ;). Nawet pierwszy raz paralotnią leciałam! (z instruktorem oczywiście).
    Cieszę się, że rower już ochrzczony, to demony awarii nie powinny go dopaść :).
    Obcinanie rury sterowej (cokolwiek to jest)brzmi groźnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Paralotnia musi być super - zgaduję, że instruktor nie nazywał się Dedal ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Od siebie, dyskretnie i nieśmiało ;) proponuję najpierw przełożyć podkładkę/-ki nad mostek i trochę tak pojeździć. Jeśli bolałyby plecy/kark/nadgarstki/coś innego czy też nowa pozycja w inny sposób byłaby niewygodna, można je z powrotem przełożyć, a rury sterowej się już nie doklei ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak też uskuteczniam od 4 dni - nic nie boli, nie drętwieje - myślę, że o 1cm można spokojnie skrócić rurkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim razie "nie mam więcej pytań" :) Tnij, Rochu, tnij! :D Zawsze to 1 cm rurki i podkładki lżej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Póki co wywalę drugą podkładkę - zobaczę jak jest bez - jeśli nadal będzie ok to 2cm rurki pójdą papa :)

    OdpowiedzUsuń