Poniedziałek nie należał do udanych; awaria radia i jazda samochodem w kompletnej ciszy (nie licząc podśpiewywania pod nosem), potem kompletna pustka, która dopadła Rocha w pracy. Było jeszcze kilka epizodów, o których Roch nie będzie pisał, bo zwyczajnie nie warto. Czekał tylko do 1500 aż wyjdzie z pracy i pojedzie do domu. Na szczęście na drogach było luźno i Roch w miarę szybko pokonał trasę. W domu szybki obiad i rower.
Po czterech dniach wygłodniały Roch wskoczył na siodełko i pojechał do zaprzyjaźnionego Adventure żeby dopompować Bomberka, bo już nie chciało mu się grzać po schodach na czwarte piętro. W zaprzyjaźnionym Advenutre Roch dostał pompkę, która była dziwna. Im szybciej Roch pompował, tym powietrze szybciej uchodziło. W końcu zapytał co to za fenomen i dowiedział się, że trzeba umieć to obsłużyć. Po chwili, w wykwalifikowanych rękach, pompka pompowała aż miło było patrzeć na manometr.
W końcu Roch mógł wyruszyć przed siebie, czyli do Miasteczka Śląskiego. To już będzie standardowa trasa, którą Roch będzie uskuteczniał. Dnia ubyło już całkiem dużo i dalsze wyjazdy są możliwe w weekend i w dodatku rano, co nie zawsze jest możliwe. W drodze powrotnej złapał go deszcz. Niewielki, raczej taka mżawka, ale upierdliwa, bo zimna. Na szczęście Roch wziął kurtkę i wrócił w miarę suchy.
Rower przeszedł podwójny chrzest; po pierwsze został zmoczony przez deszcz, a po drugie Roch jeździł z "wyserwisowanym" Bomberkiem. A na koniec dojrzał do tego, żeby obciąć rurę sterową żeby mieć bardziej rajdową pozycję. Teraz tylko znaleźć chwilę, żeby zaprzyjaźniony Adventure ją skrócił.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dawno mnie tu nie było. Najpierw 10 dni niezwykłych wakacji, potem tydzień przeżywania wakacji ;). Nawet pierwszy raz paralotnią leciałam! (z instruktorem oczywiście).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rower już ochrzczony, to demony awarii nie powinny go dopaść :).
Obcinanie rury sterowej (cokolwiek to jest)brzmi groźnie.
Paralotnia musi być super - zgaduję, że instruktor nie nazywał się Dedal ;-)
OdpowiedzUsuńOd siebie, dyskretnie i nieśmiało ;) proponuję najpierw przełożyć podkładkę/-ki nad mostek i trochę tak pojeździć. Jeśli bolałyby plecy/kark/nadgarstki/coś innego czy też nowa pozycja w inny sposób byłaby niewygodna, można je z powrotem przełożyć, a rury sterowej się już nie doklei ;)
OdpowiedzUsuńTak też uskuteczniam od 4 dni - nic nie boli, nie drętwieje - myślę, że o 1cm można spokojnie skrócić rurkę ;-)
OdpowiedzUsuńW takim razie "nie mam więcej pytań" :) Tnij, Rochu, tnij! :D Zawsze to 1 cm rurki i podkładki lżej :D
OdpowiedzUsuńPóki co wywalę drugą podkładkę - zobaczę jak jest bez - jeśli nadal będzie ok to 2cm rurki pójdą papa :)
OdpowiedzUsuń