- "No masz ci los" -- mruknął Roch.
Tymi słowami zaczął sobotni poranek, kiedy o 800 wyjeżdżał z domu na spotkanie z Koyotem. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że awaria dopadła Bomberka, a dokładnie -- tak orzekli spece z zaprzyjaźnionego Adventure -- ślizg. Pękł był lub jakiś inny numer wykręcił, co objawia się tym, że prawa goleń ma luz większy niż roboczy, a skutkiem tego są stuki. Stuka i puka i nie pozwala jeździć. Weekend więc zapowiada się stacjonarnie, na łóżku lub z aparatem gdzieś, ale na pewno nie na lotnisku, bo nie ma jak dojechać.
Co więcej Roch musiał odwołać jutrzejszy wypad z Koyotem, bo boi się o pogorszenie stanu pacjenta. Co prawda można jeździć, ale świadomość, że coś niedomaga w jego rowerze blokuje go. Tak już ma zakodowane, że wszystko może mieć awarię, ale rower musi działać jak najlepszy szwajcarski zegarek. Nic nie może skrzypieć, nie mówiąc już o stukaniu, czy pukaniu. Trasa do Świerklańca jest dobrze znana, ale dziś dodatkowy smaczek, GPS również doznał awarii i zarejestrował ślad cokolwiek dziwny: Świerklaniec.
Ewidentnie GPS chciał na lotnisko, ale z awarią Bomberka to nie jest możliwe, Nigdy!
Roch pozdrawia Czytelników.
Uszkodzonym Bombowcom na lotnisko wstęp wzbroniony! ;)
OdpowiedzUsuń