Długi weekend przeszedł już do historii, trzy dni pracy spowodowały, że Roch czuje się jak niedopity, bo ledwie zaczął pracować to już mu się zrobił kolejny weekend i w sumie nic nie zrobił konstruktywnego, tylko siedział i dumał. W końcu jednak przyszła sobota i Roch pojechał do zaprzyjaźnionego Adventure żeby zakupić nowy komplet łatek, bo została mu tylko jedna sierotka, a Roch zwykł łapać dwie dziurki za jednym zamachem.
Popołudniu Roch był gotowy do jeżdżenia, ale nie było nikogo z kim mógłby pedałować. Więc wetknął wtyczkę słuchawek do telefonu i ustawił ulubioną muzykę. Dzięki temu miał większe szanse na to, że przejedzie więcej niż dwadzieścia kilometrów, czyli do Świerklańca i z powrotem. Dobrze mu się pedałowało, więc z rzeczonego Świerklańca Roch pojechał do Piekar Śląskich, tam wjechał na kopiec i pojechał dalej do Radzionkowa. Kilometrów było wciąż mało więc Roch uderzył jeszcze na Dolomity i w końcu czuł zadowolenie z wyniku.
Z wynikiem 37 kilometrów wrócił do domu choć chciało mu się jeszcze jeździć to zbliżał się wieczór. Taka pora roku, że o 16:00 robi się ciemno. Z wypadu powstał ślad GPS, który wygląda na poprawny. Chyba ostatnia aktualizacja poprawiła zachowanie programu, bo nie rysuje już prostych kresek, a i prędkości zazwyczaj się zgadzają. Zainteresowani mogą kliknąć: Listopadowa przejażdżka.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz