I doszło do kolejnego pedałowania Rocha razem z Żonką; pogoda zacna, choć zimno. Na polu walki z remontem zrobił się spokój więc można było zająć się mieszkaniem "na swoim" i wykańczaniem tego, co już jest zrobione. Po powrocie z pracy Roch poszedł na rower, a właściwie to Żonka mobilizowała Rocha żeby wskoczył w spodenki i pojeździł wraz z Nią.
Rocha nie trzeba było namawiać zbyt długo i w końcu wyprowadził rowery i pojechali przed siebie. Już na wstępie Roch wjechał na szkło, ale powietrze zostało w przednim kole, więc Roch uznał, że skoro powietrze nie zdecydowało się zejść to można jechać dalej. No i tak się pedałowało wspólnie, aż do momentu kiedy powietrze w drugim kole zapragnęło wydostać się z opony.
I tym sposobem Roch ponownie zainaugurował sezon rowerowy, przebijając oponę. Na szczęście dało się dojechać do domu, ale Rochowi nie chciało się już łatać dętki, poza tym zrobiło się zimno i razem z Żonką postanowili, że zostaną w ciepłym domu, bejcując maskownice. I to by było na tyle z ostatnich rowerowych przygód Rocha. Niestety, ale pogoda nie rozpieszcza jeszcze Rocha, który trochę zdziadział, bo kiedyś 10°C było dla niego ciepłym wyjazdem rowerowym, a teraz jest Rochowi zwyczajnie zimno.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Pompka i "zestaw ratunkowy" został w domu. A już prawie go Roch zabrał z sobą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz