I kto by pomyślał, że Rochowi przyjdzie na blogu pisać o piłce nożnej. A właśnie wczoraj wieczorem z Rochowej głowy Franek lub Michalina (płeć okazała się jeszcze nie wiadomą) zrobił lub zrobiła piłkę w którą kopał / kopała. Na początku Roch próbował wyczuć ruchy, ale nic i nic.
- "Teraz" - mówiła Żonka
- "Nic nie czuję.." - Odpowiadał zawiedziony swoją znieczulicą Roch.
- "O i teraz... " - mówiła dalej - "czułeś?"
- "No nie, nic nie czułem" - Odpowiadał Roch.
Aż w końcu przyłożył ucho do okolic pępka i słuchał.
- "Nie czuję, ale słyszę" - mówił uradowany - "takie bulgotanie słyszę"
Aż w pewnym momencie owo tajemnicze bulgotanie ucichło, a po chwili "łup", "łup". Roch zebrał dwa siarczyste kopniaki prosto w ucho. Pierwszy raz poczuł to czym wszyscy inni się tak podniecają. To były ruchy ich dziecka. Żonka czuła je dużo wcześniej, a Rochowi dopiero teraz dane zostało poczuć co to znaczy kop małej osoby w brzuszku Żonki.
Co tu dużo pisać, uczucie zajebiste, nie ma porównania i nie można tego opisać. Po prostu trzeba położyć głowę na okrąglutkim brzuszku Żonki i chwilę poczekać. Na pewno dostanie się kopniaczka. Słodkiego kopniaczka w ucho.
Widzę przenosiny bloga :) Dawno mnie tu nie było, super że Roch tak czule opiekuje się swoja lubą. Mały zacznie dopiero kopać, jak trochę podrośnie ;)
OdpowiedzUsuńA propos piłki nożnej. Mamy grupkę 6 osobową trekkingowców i postanowiliśmy zagrać sobie w nogę. Pech chciał, że bramkarz skręcił sobie kolano i teraz jego rowerowe wyprawy z nami stoją pod znakiem zapytania.
OdpowiedzUsuń