Dawno nic Roch nie pisał; spowodowane to jest przede wszystkim brakiem czasu. Dzień Rocha wygląda mniej więcej tak: rano idzie sam albo z Michaśką po bułki, taki to już rytuał, że codziennie Michaśka zjada świeżą bułeczkę z rana. Potem, już całkiem na poważnie Roch zbiera się do pracy, pakuje wszystko co ma do zabrania i wsiada do auta. Najczęściej wraca się po okulary, których zawsze zapomina i rozpoczyna walkę.
Owa walka to 60 kilometrów do pracy. Każdy mówi, że to daleko, ale są kraje gdzie dojazd 100 km do pracy nie jest niczym dziwnym. A pracę ma Roch fajną, więc w dalszym ciągu chce mu się jeździć, choć on sam nie ukrywa, że jest to czasami męczące. W pracy jak to w pracy; poranny scrum, potem kawka, i pora zacząć pracować. Po obiedzie leci już szybko i o 17:05 Roch odbija się na budziku, wsiada do samochodu i wraca do Michaśki. Ponownie 60 kilometrów, ale w przeciwnym kierunku.
Po powrocie szybka zabawa z dzieckiem, kolacja, kąpanie i czytanie książeczki. To kolejny rytuał, którego Roch nie opuszcza. Książka była czytana zawsze i będzie czytana zawsze. Potem Roch ma czas dla siebie, a o 22:00 zaczyna pracować na swój rachunek realizując różne zlecenia. Kładzie się około 1:00 w nocy.
Jak sami widzicie Czcigodni Czytelnicy, czasu Roch ma mało. Trudno go znaleźć na odespanie całego dnia, a co dopiero wsiąść na rower i trochę pojeździć. Dzień też już jest króciutki, więc sezon ten chyba można uznać za zakończony, zresztą rower - jak już Roch wspominał - stoi w piwnicy. Nie pozostaje nic innego jak czekać na wydłużenie dnia i ocieplenie się powietrza.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz