piątek, 29 lipca 2016

Raj istnieje - całkiem blisko

Od dawna Roch nie był tak podekscytowany jak w tej chwili pisząc nową notkę na Blogasku. Otóż, po czterech latach poszukiwań i męczenia się na asfalcie, Roch odnalazł raj na ziemi; takie rowerowe 72 dziewice zapisane w rowerowym Koranie (RoRanie?). Znalazł w końcu miejsce, w którym można się ubrudzić i wpaść w poślizg, w którym asfalt nie zagościł na dobre, a bruk tylko chciałbym tam się rozłożyć.

Miejsce czyste, surowe i kamieniste choć ławki i huśtawki można tam znaleźć, ale to nic; na Reptach też były ławki i nawet asfalt, ale było też mnóstwo zabawy i błota po deszczu. Okazuje się, że w Częstochowie też jest takie miejsce. Nazywa się Las Aniołowski i jest całkiem niedaleko. Co prawda trzeba tam dojechać ścieżkami rowerowymi, ale jak dobrze pokręcić to można do samego lasku dokręcić 10 kilometrów, później sporo podjazdów i zjazdów.

Roch nie odkrył jeszcze całego lasku, ale jutro może się uda wyskoczyć na rower i w dalszym ciągu eksplorować nieznany lasek. Już teraz Roch jest pod wrażeniem. Co prawda nie są to Dolomity, czy Segiet, ale one już pewnie nie istnieją. Któregoś razu Roch ma śmiały plan przejechania się do Tarnowskich Gór i zrobienia objazdu po starych śmieciach. Na pewno będzie inaczej, a może już nie ma Dolomitów, a na Reptach wprowadzono zakaz jazdy na rowerze? No cóż, Roch odnalazł właśnie dziś całkiem podobne miejsce na Ziemi. Było błoto, były kamienie i ostre zjazdy, a także męczące podjazdy. Lata zaniedbywania siebie odcisnęły spore piętno na Rochu.

Entuzjazm sięga zenitu, a uśmiech nie schodzi z twarzy Rocha. Jutro o ile pogoda pozwoli Roch też chciałby się przejechać do lasku i sprawdzić kilka nowych dróg. Jednak to nie rower Rochowi przestał się podobać, a nizinny charakter miasta, w którym Roch obecnie mieszka. Ale od dziś, od tej chwili, Roch zmienia zdanie; w tej nizinnej nudzie jest cząstka całkiem fajnego terenu. O takiego:


Tak więc do napisania jutro. Z Lasku Aniołowskiego.

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Miało nie być, ale jest:

środa, 27 lipca 2016

Drugie pedałowanie Stasia

Po kilku dniach przerwy Roch ponownie wsiadł na rower i razem z resztą ferajny, czyli z Żonką, Michasią i Stasiem poszli pojeździć na rowerach. Staś coraz mocniej się przekonuje do roweru, dziś nawet nie zasnął a patrzył co to się dzieje dookoła. Początkowo Roch zakładał, że ponownie będzie cyrk z kaskiem, ale Staś nawet nie protestował jak mu się go zakładało. No więc w drogę.

Dobrze, że w Częstochowie jest coś takiego jak ścieżki rowerowe. To znacznie ułatwia poruszanie się z dzieciakami po mieście, a że Staś już jest zapalony w bojach rowerowych to postanowili, że wydłużą nieco Stasiowi czas przejażdżki. Pech chciał, że Michalina nie spała w dzień, więc pod koniec dnia była zmęczona, a przed nią był jeszcze podjazd pod górkę, który ją pokonał i Roch musiał ją holować.

Zmęczenie Michasi było tak duże, że cała drogę powrotną Roch ją holował, aż w końcu tuż przy domu Michalina lekko się zawahała i pociągnęła Rocha w jedną stronę, a Roch trzymając ją za rękę pociągnął ją w drugą stronę, czego efektem było to, że Michalina straciła równowagę, a Roch chcąc ją ratować pociągnął w górę i zdjął z rowerka. Oboje się wywalili, ale finalnie nikt nie ucierpiał. Kaski na głowie to podstawa właśnie przy takich sytuacjach pokazują one swoją prawdziwą wartość.

Do domu Roch doniósł Michasię, która była w szoku i nie widziała jak to się stało. Kolana obite, ale wypad należy zapisać na plus. Staś zadowolony, Michalina nie jest obita (za bardzo), Roch cały. Jutro Roch ma urlop więc na rowery będzie można spokojnie iść, a może jak się uda to Roch zapakuje rowery do Colta, a dzieciaki do Galanta i pojadą gdzieś pojeździć.

Na zakończenie zapis śladu GPS:


poniedziałek, 25 lipca 2016

I jest! Pierwszy rower Stasia i pierwszy rower we czwórkę

Tak, tak. Długo się nie pisało, ale czasu jest nie więcej niż przy ostatniej notce. Urodzinowej podajże. Tak czy owak poza "blogowym" życiem dzieje się. Stasiek zaczyna wstawać przy meblach i powoli ogarnia sposób chodzenia. W tym czasie Miśka - zdaje się - zapomina jak się chodzi. Wywraca się na prostej drodze, ale na rowerze jedzie jak po kresce (w sensie w prostej linii). Chyba w genach przejęła pedałowanie, bo chodzenie jest nudne.

Odkąd zaczęła jeździć na poważnie to Roch stał się jej towarzyszem rowerowym i teraz już nie musi biegać za rowerkiem, ale może jeździć na swoim rowerze, który patrząc na Michalinę kiedyś będzie jej rowerem. Ale do tego czasu jeszcze troszkę obiadków musi zjeść. Niemniej już potrafi go podnieść, a i czasem podrywa nogę żeby na niego wsiąść. Więc za kilka lat Roch będzie musiał się pożegnać ze swoim rowerem, a może będzie to bodziec do kupna nowego? O ile Roch zacznie w końcu jeździć na nim. Trzeba przyznać, że jeżdżąc z Miśką Roch nie ma wiele roboty. Miśka słucha się Rocha choć rozgląda się na wszystkie strony i tak już prawie wjechała w drzewo, ale za to udało jej się wjechać w kosz na śmieci. Za każdym razem wychodzi bez szwanku, ale też nie wyciąga wniosków, więc dalej nie patrzy przed siebie.

Wracając do poczwórnego pedałowania. Od kiedy Stasiu zaczął samodzielnie siedzieć, a później stać przy meblach to Żonka miała pomysł wsadzenia go do fotelika i przejechania się paru metrów z nim. Jednak wpierw trzeba było zasięgnąć opinii naszej nieocenionej "Złotej Pani Pediatrki", która dała zielone światło do jazdy na rowerze, bo skoro sam siedzi i stoi to jest gotowy. Z jednym zastrzeżeniem - nie dłużej niż 15 minut na początek.

Tak więc Roch zszedł do garażu, schował (tymczasowo ma nadzieję) trenażer i zajął się przygotowywaniem roweru Żonki do sezonu. Przerzutki, powietrze w oponach, smarowanie i - co najważniejsze - sprawdzenie, czy mocowanie fotelika jest dobrze dokręcone. Po regulacjach, poprawkach i zmianie opony na zwykłą Roch odbył jazdę testową. Wszystko wypadło pomyślnie, a więc można było próbować włożyć Młodego do fotelika.

O ile z fotelikiem poszło gładko, o tyle kask stał się przeszkodą, ale w końcu - po kilku prośbach - Staś dał
się przekonać do tego, że ten element jest konieczny i bez niego nie ma mowy żeby ruszyć rowerem. Na koniec jeszcze okulary przeciwsłoneczne i można było startować. Jak tylko rower ruszył Stasiu się uspokoił i zaczął podziwiać widoki. W końcu zasnął. Fotelik sprawdził przy drugim dziecku równie dobrze co przy pierwszym. Szybkie położenie go i Stasiu wygodnie śpi, a pozostała trójka mogła swobodnie pedałować.

Wyjęcie z fotelika Stasia też nie było proste - tak mu się to jeżdżenie spodobało, że nie chciał wysiąść, a kiedy już to zrobił to poszedł dalej spać. Ewidentnie spodobał mu się rower; to było widać po jego reakcji kiedy rower ruszył. Spokój i podziwianie tego co się zmienia dookoła. Jeśli pogoda dopisze to takie wypady będą częstsze, a i Michalina polubiła jeżdżenie ze Stasiem, choć zdarzyło się jej podjechać pod koło Żonki i było blisko upadku, ale udało się utrzymać rower w ryzach. Jednak fotelik i pod tym względem był testowany, ale wiadomo, że lepiej nie wywracać się kiedy w foteliku jest pasażer.

I tak sobie Roch pomyślał, że jak już Staś zacznie samodzielnie pedałować na rowerze to Roch będzie miał drużynę na przyszłe Igrzyska Olimpijskie. Maja Włoszczowska i Michał Kwiatkowski już mogą się bać konkurencji.