Tak, tak. Długo się nie pisało, ale czasu jest nie więcej niż przy ostatniej notce. Urodzinowej podajże. Tak czy owak poza "blogowym" życiem dzieje się. Stasiek zaczyna wstawać przy meblach i powoli ogarnia sposób chodzenia. W tym czasie Miśka - zdaje się - zapomina jak się chodzi. Wywraca się na prostej drodze, ale na rowerze jedzie jak po kresce (w sensie w prostej linii). Chyba w genach przejęła pedałowanie, bo chodzenie jest nudne.
Odkąd zaczęła jeździć na poważnie to Roch stał się jej towarzyszem rowerowym i teraz już nie musi biegać za rowerkiem, ale może jeździć na swoim rowerze, który patrząc na Michalinę kiedyś będzie jej rowerem. Ale do tego czasu jeszcze troszkę obiadków musi zjeść. Niemniej już potrafi go podnieść, a i czasem podrywa nogę żeby na niego wsiąść. Więc za kilka lat Roch będzie musiał się pożegnać ze swoim rowerem, a może będzie to bodziec do kupna nowego? O ile Roch zacznie w końcu jeździć na nim. Trzeba przyznać, że jeżdżąc z Miśką Roch nie ma wiele roboty. Miśka słucha się Rocha choć rozgląda się na wszystkie strony i tak już prawie wjechała w drzewo, ale za to udało jej się wjechać w kosz na śmieci. Za każdym razem wychodzi bez szwanku, ale też nie wyciąga wniosków, więc dalej nie patrzy przed siebie.
Wracając do poczwórnego pedałowania. Od kiedy Stasiu zaczął samodzielnie siedzieć, a później stać przy meblach to Żonka miała pomysł wsadzenia go do fotelika i przejechania się paru metrów z nim. Jednak wpierw trzeba było zasięgnąć opinii naszej nieocenionej "Złotej Pani Pediatrki", która dała zielone światło do jazdy na rowerze, bo skoro sam siedzi i stoi to jest gotowy. Z jednym zastrzeżeniem - nie dłużej niż 15 minut na początek.
Tak więc Roch zszedł do garażu, schował (tymczasowo ma nadzieję) trenażer i zajął się przygotowywaniem roweru Żonki do sezonu. Przerzutki, powietrze w oponach, smarowanie i - co najważniejsze - sprawdzenie, czy mocowanie fotelika jest dobrze dokręcone. Po regulacjach, poprawkach i zmianie opony na zwykłą Roch odbył jazdę testową. Wszystko wypadło pomyślnie, a więc można było próbować włożyć Młodego do fotelika.
O ile z fotelikiem poszło gładko, o tyle kask stał się przeszkodą, ale w końcu - po kilku prośbach - Staś dał
się przekonać do tego, że ten element jest konieczny i bez niego nie ma mowy żeby ruszyć rowerem. Na koniec jeszcze okulary przeciwsłoneczne i można było startować. Jak tylko rower ruszył Stasiu się uspokoił i zaczął podziwiać widoki. W końcu zasnął. Fotelik sprawdził przy drugim dziecku równie dobrze co przy pierwszym. Szybkie położenie go i Stasiu wygodnie śpi, a pozostała trójka mogła swobodnie pedałować.
Wyjęcie z fotelika Stasia też nie było proste - tak mu się to jeżdżenie spodobało, że nie chciał wysiąść, a kiedy już to zrobił to poszedł dalej spać. Ewidentnie spodobał mu się rower; to było widać po jego reakcji kiedy rower ruszył. Spokój i podziwianie tego co się zmienia dookoła. Jeśli pogoda dopisze to takie wypady będą częstsze, a i Michalina polubiła jeżdżenie ze Stasiem, choć zdarzyło się jej podjechać pod koło Żonki i było blisko upadku, ale udało się utrzymać rower w ryzach. Jednak fotelik i pod tym względem był testowany, ale wiadomo, że lepiej nie wywracać się kiedy w foteliku jest pasażer.
I tak sobie Roch pomyślał, że jak już Staś zacznie samodzielnie pedałować na rowerze to Roch będzie miał drużynę na przyszłe Igrzyska Olimpijskie. Maja Włoszczowska i Michał Kwiatkowski już mogą się bać konkurencji.
Dobrze jest zachęcać dzieci do sportu od małego, może w przyszłości wyrosną na mistrzów :)
OdpowiedzUsuńNo ja już twierdzę, że za kilka lat będą mieć złoto olimpijskie ;-)
OdpowiedzUsuń