poniedziałek, 22 maja 2017

W końcu się udało, czyli rowerem po starych śmieciach

Długo Roch zapowiadał i długo Roch się odgrażał, ale w końcu po wielu niepowodzeniach i "nie chcę mi się" Roch pojeździł po starych śmiechach, czyli zabrał rower do Tarnowskich Gór. Oczywiście wszystko odbyło się po pracy, z której Roch urwał się wcześniej żeby móc jeszcze wrócić o jakiejś normalnej godzinie, a może nawet udałoby się poczytać dzieciorom. Notka oczywiście spóźniona ponieważ Roch jeździł w piątek, a napisał ją w poniedziałek wieczorem, ale weekend też był zajęty choć nie był on rowerowy.

Jednak wracając do piątkowego roweru to na początek były:

Repty


Najgorsze w tym wszystkim było to, że Roch stał pod blokiem i zastanawiał się jak tam się jechało. Wiedział wszak jak dojechać tam samochodem, ale nie wiedział jak tam dojeżdżał rowerem, a droga trochę się jednak różniła. Postanowił, że pojedzie w stronę "dużego parku" i może w trakcie mu się przypomni, ale nic z tego. Dojechał do głównej drogi i nią postanowił, że pojedzie dalej. W miarę upływu kilometrów Roch przypominał sobie więcej i więcej. aż w końcu znalazł znajomą boczną ścieżkę i w tym momencie wszystko się przypomniało. Bo trzeba między blokami, potem obok płotu i już po chwili był w Reptach. Tam też nic się nie zmieniło. Roch wjechał w park i już czuł, że jest u siebie.

Jedyny zgrzyt to taki, że jedna ze ścieżek zarosła krzakami, ale poza Rochem chyba nikt tamtędy nie jeździł więc przez pięć lat miała prawo zarosnąć.  I tak też zrobiła. Jednak obok była alternatywna i Roch wyjechał prawie obok nasypu, czyli pojechał na

Segiet


Tam też nic się nie zmieniło. Podjazd jak był męczący tak był jeszcze bardziej. Tam też okazało się jaką Roch ma słabą kondycję. Wyprzedził go nawet facet na składaku który jechał pod tą samą górę. Choć na usprawiedliwienie Roch ma to, że pilnował żeby nie zgubić swoich płuc. Później chciał pojechać do Radzionkowa, ale koniec końców pojechał na Sportową Dolinę i z powrotem na Segiet. Patrząc na zegarek raczej wątpił, że z Radzionkowem, Świerklańcem i Chechłem zmieści się w rozsądnej godzinie, więc wrócił na Segiet i pojechał do centrum żeby powoli wracać do samochodu, który stał pod blokiem. Wypad okazał się i tak całkiem fajny, Roch jeszcze wiele pamięta ze swoich wypadów więc nie było tak jak się obawiał, że będzie czyli pierwszy las i Roch się gubi. Może - o ile pogoda i czas pozwolą - to następny wypad będzie w drugim kierunku, czyli właśnie do Radzionkowa, Świerklańca i Chechła. Bo tamtych rejonów też Roch dawno nie odwiedzał.

Tak czy inaczej dobrze zrobić sobie odskocznię od częstochowskich ścieżek rowerowych i asfaltów. Niby po nich dobrze się jeździ, ale od czasu do czasu dobrze też jest poczuć pod kołami korzenie, patyki i kamienie. Na zakończenie pozostaje ślad GPS:

Roch pozdrawia Czytelników.

wtorek, 16 maja 2017

Szybki rower po pracy

Pogoda zaczęła w końcu przypominać tę, która ma być w maju; czyli było ciepło, słonecznie i jakoś tak rowerowo. Po powrocie do domu okazało się, że dzieciory już śpią. Tak więc Roch postanowił, że pójdzie na rower, no bo Żonka już miała herbatę zrobioną, dzieciory - jak już Roch wcześniej pisał - śpią, więc można było z niewielkimi wyrzutami sumienia iść na rower. Jako, że czasu było mało Roch szybko skoczył do Lasku Aniołowskiego tam pojeździł i pojechał z powrotem w stronę domu.

Później już tylko została wizyta w sklepie żeby znaleźć prezent dla Stasia, ale niestety już były wykupione. Jutro Roch musi podjechać do innego sklepu i może tam ten prezent będzie, a jak nie to zostaje Internet, bo tam wszystko jest przecież. Tak więc dziś rower był, a w piątek też będzie. O ile pogoda na to pozwoli, ale wszystko wskazuje na to, że pozwoli i wtedy może będzie epicki wyjazd i epicka notka. Albo nie będzie.

Na zakończenie ślad z "Centrum Telemetrycznego":

Roch pozdrawia Czytelników.

niedziela, 7 maja 2017

Trochę zaległości i pierwsze testy uchwytu

O uchwycie, który Roch zrobił z odpadków, było już raz na blogu. Jednak wszystko co do tej pory o nim Roch pisał było jedynie teorią nie popartą żadnymi doświadczeniami. A wiadomo, że najlepiej jest napisać o czymś jak już przejdzie fazę testów, bo a nóż przy zakładaniu na kierownicę uchwyt mógłby się obsuwać albo odpadać albo w ogóle nie pasować. Jednak test instalacji przebiegł pomyślnie, zresztą cały proces testowania przebiegł wielce udanie. Czyli z tego można wywnioskować, że Roch jeździł na rowerze. Tak. Udało mu się.

Pęknięcie wyświetlacza nie jest
efektem błędnego działania uchwytu.
Co prawda tylko do apteki ale i tak była okazja żeby przetestować wytwór Rocha, który dumnie nazywa się uchwytem. No i to działa. Telefon jest na miejscu, nie spada, nie przekręca się. Jedna kieszeń jest wolna, a "Centrum Telemetryczne" w końcu nie krzyczy, że sygnał się zgubił, a czujniki się rozłączyły, a za chwilę się podłączyły. No chyba, że Roch przejeżdża pod linią wysokiego napięcia, ale tam to jest pole magnetyczne i takie tam inne zakłócenia. I to by było na tyle z majówki przedłużonej urlopem. Tak się złożyło, że ten urlop sponsorowała literka "C" jak Choroba i cyferka "1" jak 1 wypad na rowerze.

Ale najważniejsze, że dzieciory już zdrowe. Zapalenie uszu już z głowy, zostały jeszcze katary, ale to akurat najmniejszy kłopot. Tak więc Roch jutro wraca do pracy i liczy, że może kiedyś, po pracy, jak pogoda dopisze, a Roch będzie miał czas to pojeździ sobie na rowerze. A jak nie to trudno. Będzie wytwarzał kolejne uchwyty i inne gadżety, albo będzie pisał, że już prawie był na rowerze, ale...
Najbliższa okazja na pójście na rower to Global Bike to Work Day, czyli rowerem do pracy. Jednak u Rocha to nie takie proste. Administrator nie pozwala wprowadzać rowerów do budynku, a zostawienie roweru przed budynkiem to nie jest zbyt dobry pomysł. Ale może się uda po pracy, czyli coś a'la "Global Bike after Work Day".

Roch pozdrawia Czytelników.

PS.
Zaległy ślad GPS:

poniedziałek, 1 maja 2017

O tym jak Roch zrobił sobie uchwyt na telefon

Cały pomysł na taki uchwyt wziął się stąd, że "Centrum Telemetryczne" w kieszeni losowo gubi sygnał z czujnika kadencji/prędkości lub z opaski mierzącej puls. Wszystko przez tego Bluetooth Smart, który jest tak smart, że jak odległość jest zbyt duża to zasięg się gubi, a później się pojawia i znowu się gubi i tak w koło. Korzystając z okazji, że dziś jest Święto Pracy, Roch wziął się do pracy. I zrobił sobie uchwyt.

Na początku miał tylko koncepcję jak miałoby to wyglądać, ale im bardziej o tym myślał tym bardziej wiedział, że jako podstawka użyty zostanie jego stary uchwyt na pulsometr, bo jest płaski i ma możliwość zamocowania na kierownicy. Wszystko czego potrzebował to telefon, coś do zamocowania i coś do odtłuszczenia miejsca, w którym coś zamocuje. Jako, że nie miał pod ręką żadnego innego alkoholu użył wody po goleniu "Bond". Kiedy już miał odtłuszczone miejsce montażu wziął się za tuning telefonu. Ten stary i potłuczony telefon miał jedną zaletę. Miał wszystko co jest potrzebne do tego żeby uruchomić "Centrum Telemetryczne", a jak się stłucze, zgubi albo zaleje to nie będzie go szkoda, bo nic poufnego tam Roch nie ma. Tak więc do połączenia telefonu z podstawką Roch użył taśmy montażowej, która była obłędnie droga i miała obłędnie mocno trzymać. LEDów pod szafką nie utrzymała, ale może telefon da radę.

Kiedy już miał wszystko połączone to pomyślał, a w zasadzie Żonka podsunęła mu pomysł, że może obudowę też warto byłoby podkleić żeby telefon nie odpadł od tylnej klapki. Ta sama taśma, ta sama technika, więc nie ma co się rozpisywać. Kiedy wszystko było już gotowe Roch zebrał się z rodzinką i pojechali na majówkę, a później do "Złotej Pani Pediatrki" z Michaliną i jej chorym uchem. Po powrocie Roch już nie miał siły na testowanie uchwytu, więc ten poczeka na środę, bo wtedy Roch ma wolne i wtedy będzie może mu dane pojeździć na rowerze.

Na chwilę obecną ta obłędnie droga taśma wiąże się z obudową telefonu i czeka na pierwsze testy. Roch o dalszych losach obudowy będzie informował na bieżąco.

Roch pozdrawia Czytelników.

Rodakom pracującym w pocie czoła!