Oczywiście kolejny raz jak Roch zapomniał o notce. Po tym jak zmobilizował się do w miarę regularnego pedałowania (w zasadzie został zmobilizowany przez Żonkę) teraz musi zająć się harmonogramem notek. Niemniej jednak Roch pedałował w niedzielę, ale tym razem tylko z Miśką. Staś postanowił, że pójdzie spać i nic go nie odciągnęło od tego zamiaru.
Nic dziwnego ponieważ rano pojechali na wycieczkę. Co prawda do celu nie dojechali, ale zamek też był fajny. Na miejscu dzieciory zjadły obiad i wrócili do domu. Staś już nie dał rady i zasnął, a Michalina chciała jeszcze iść na wycieczkę rowerową. No więc Roch wsiadł na rower i pojechał wraz z nią na przejażdżkę.
Przejechali razem nieco ponad 4 kilometry, ale za to Miśka pod każdą górkę wjeżdżała sama, nawet nie chciała Rocha pomocy. Stwierdziła, że chce trenować nogi, więc sama pedałowala pod wszystkie górki. Po powrocie do domu zaległa na łóżku. I nic dziwnego, Roch też poczuł te podjazdy.
Na zakończenie zdjęcie zamku:
Roch pozdrawia Czytelników.
wtorek, 24 kwietnia 2018
Rower z Miśką
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
wtorek, 17 kwietnia 2018
Zaległości w pisaniu, ale nie w pedałowaniu
Tym razem Roch jest usprawiedliwiony w połowie albowiem zapomniał tylko napisać notkę, ale materiał do wpisu jak najbardziej jest zebrany, czyli jednym słowem Roch jeździł na rowerze. Co prawda w weekend, ale przecież wtorkowa notka nic nie psuje w sobotnim i niedzielnym pedałowaniu. I tak w sobotę Roch z Żonką i dzieciorami pojechali do chorzowskiego ZOO żeby spędzić czas na świeżym powietrzu. Celem dla Miśki były pingwinki, ale musiała się zadowolić sówkami. Staś zadowolił się Rochem i tym, że go nosił i w ogóle, że mógł z Rochem robić co chce.
W niedzielę był dzień regeneracji, czyli na rowerach Roch z dziećmi i Żonką jeździł trochę, raczej w ramach relaksu niż wycieczki rowerowej. Jednak był to pierwszy raz kiedy Staś pojechał na własnym rowerku razem z Rochem. Zaufanie to podstawa, ale Roch trochę bał się, że poniesie go ułańska fantazja i wyjdzie mu na ulicę. Jednak nic takiego się nie stało. Wspólna przejażdżka była bardzo udana i Staś pokazał, że jednak nie zawsze wychodzi z niego szogun.
I tak, według tego co różne statystyki podają, Roch w kwietniu, a w zasadzie jego połowie, przejechał już 50 kilometrów, a to jeszcze nie jest ostanie słowo Rocha w tym miesiącu. Może uda się przejechać w jednym miesiącu 100 kilometrów, a to już byłoby dla Rocha niezłym wyczynem (patrząc na ostatnie lata). Żeby zwiększyć swoje szanse Roch nawet przesunął godziny pracy na wcześniejsze żeby mieć więcej czasu na pedałowanie.
Na zakończenie zdjęcie z ZOO. Roch w ciąży spożywczej, ale pracuje nad rozwiązaniem.
Roch pozdrawia Czytelników.
W niedzielę był dzień regeneracji, czyli na rowerach Roch z dziećmi i Żonką jeździł trochę, raczej w ramach relaksu niż wycieczki rowerowej. Jednak był to pierwszy raz kiedy Staś pojechał na własnym rowerku razem z Rochem. Zaufanie to podstawa, ale Roch trochę bał się, że poniesie go ułańska fantazja i wyjdzie mu na ulicę. Jednak nic takiego się nie stało. Wspólna przejażdżka była bardzo udana i Staś pokazał, że jednak nie zawsze wychodzi z niego szogun.
I tak, według tego co różne statystyki podają, Roch w kwietniu, a w zasadzie jego połowie, przejechał już 50 kilometrów, a to jeszcze nie jest ostanie słowo Rocha w tym miesiącu. Może uda się przejechać w jednym miesiącu 100 kilometrów, a to już byłoby dla Rocha niezłym wyczynem (patrząc na ostatnie lata). Żeby zwiększyć swoje szanse Roch nawet przesunął godziny pracy na wcześniejsze żeby mieć więcej czasu na pedałowanie.
Na zakończenie zdjęcie z ZOO. Roch w ciąży spożywczej, ale pracuje nad rozwiązaniem.
Roch pozdrawia Czytelników.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
niedziela, 8 kwietnia 2018
Rowerowy weekend z Żonką
Cały poprzedni tydzień, nie licząc świątecznego poniedziałku, Roch spędził w pracy. Za oknem miał widok zbliżającej się wiosny, czyli słońce i zieleń, a on musiał siedzieć w pracy. Odliczał więc dni i godziny do weekendu bo wiedział, że będą przejażdżki rowerowe a może nawet coś dłuższego. Samotnie albo jeszcze lepiej z Żonką. Kiedy nastał weekend Roch z Żonką wrócił do tradycji sobotnich basenów z dzieciorami bo im już było tęskno za wodą.
Po powrocie dzieci zapragnęły babci i dziadziusia, więc poszły "na górę", a Roch z Żonką wykorzystali ten czas na pedałowanie. Co prawda czasu nie było za dużo albowiem babcia miała umówione spotkanie, ale zawsze to 45 minut na rowerze. I dzieci zdążyły w tym czasie zjeść babciny rosołek i popchnąć to paczką Rafaello. Po powrocie Roch rozpalił im ognisko i tak zakończyła się sobota.
W niedzielę, czyli dziś, było jeszcze lepiej; rano pojechali zobaczyć motocykle, które zjechały się na inaugurację sezonu motocyklowego, a popołudniu babcia zobowiązała się do tego, że weźmie dzieci na lody, więc kolejne chwile z możliwością pedałowania. Tym razem dłuższego, ale z Żonką oczywiście. Korzystając z kolejnej okazji na pedałowanie Roch z Żonką pojechali do Lasku Aniołowskiego, później do centrum i w końcu do domu. Dzieciory leżały wymęczone, ale zadowolone bo babcia zabrała ich na lody, potem na ogródku siedzieli, a na koniec włączyła im bajki. Jeszcze tylko szybkie mycie i lulu bo już same wołały, że chcą spać.
Ogólnie takie pedałowanie jest korzystne dla wszystkich. Roch spędza czas z Żonką, dzieci nasycają się babcią, a babcia nie narzeka. Dla ścisłości - Roch z Żonką również zapewniają dzieciom ogrom rozrywki, ale że blog koncentruje się wokół (powrotu do) roweru to wychodzi tak, że dzieci idą do babci w sobotę i wracają w niedzielę. A to nie do końca tak jest, ale nie o tym Roch ma zamiar pisać. Dobrze, że Żonka organizuje czas tak, że każdy ma coś dla siebie. Na zakończenie zdjęcie roweru:
Ostatnio jest mocno wykorzystywany.
Roch pozdrawia Czytelników.
Labels:
Centrum,
Lasek Aniołowski,
Rower,
Żonka
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
poniedziałek, 2 kwietnia 2018
Rowerowy drugi dzień Świąt
Pogoda jak na okres wiosenny średnio zachęcała, szczególnie że dziś do południa padał w Częstochowie śnieg, a później deszcze. Jednak od południa zrobiło się pięknie i aż chciało się iść na rower. Po tym jak Roch położył Stasia na drzemkę zasiadł w fotelu i już miał nie robić nic, ale przyszła Michalina i zapytała czy pójdą na rower. Rochowi nie trzeba mówić dwa razy. Ubrał się, założył buty i poszedł z Miśką na rower.
Michalina prowadziła i wyszło całkiem sporo kilometrów i przede wszystkim Michalina zaczęła zjeżdżać z górek. Kilka zjazdów i kilka podjazdów i pojechali w kierunku domu. Na miejscu okazało się, że po tym jak Roch wyszedł z domu to Staś obudził się i też chciał iść na rower. I tak spotkali się wszyscy w jednym miejscu, czyli pod bramą. Szybkie ustalanie gdzie jadą i już można było pedałować. Jeszcze tylko Roch musiał opanować focha Michaliny, ale udało się i dała się przekonać, że jeszcze da radę pojechać. Michalina miała w nogach już dwa kilometry i całkiem niezłą ilość podjazdów.
Na wspólną wycieczkę udali się pooglądać nowe stacje rowerów Częstochowskich, które można wypożyczyć, ale o nich Roch napisze w swoim czasie. Pod koniec wycieczki Michalina już była zmęczona i Roch musiał doholować ją do domu. Pod bramą miała już siedem kilometrów. Jednak po zejściu z roweru odzyskała siły i sprawność. Na ogródku szalała, a Żonka wymyśliła że fajnie byłoby zrobić ognisko i upiec kiełbaski nad ogniem. Roch rozpalił ognisko, co wcale nie było takie proste bowiem wiatr skutecznie gasił Rochowe ognisko. W końcu udało się odpalić wszystko i dzieciory były zachwycone ogniskiem do tego stopnia, że na najbliższą sobotę Roch musi ponownie odpalić ognisko.
Pod wieczór wróciła Babcia z Dziadkiem i dzieciory poszły z wizytą i na pierwszą kolację. Korzystając z tego Roch z Żonką poszli na rower. Początkowo mieli jechać tylko na stację po przekąski, ale okazało się, że z tego wyszło całkiem dobre pedałowanie. Kilometrów przybyło i Rochowi stuknęło całe 14. Takie rowery to Roch rozumie bo i dzieci zadowolone i Roch syty bo pojeździł szybciej i dalej. Sezon się zaczyna, Roch ma zalecone minimum dwa rowery w ciągu tygodnia.
Roch pozdrawia Czytelników.
Michalina prowadziła i wyszło całkiem sporo kilometrów i przede wszystkim Michalina zaczęła zjeżdżać z górek. Kilka zjazdów i kilka podjazdów i pojechali w kierunku domu. Na miejscu okazało się, że po tym jak Roch wyszedł z domu to Staś obudził się i też chciał iść na rower. I tak spotkali się wszyscy w jednym miejscu, czyli pod bramą. Szybkie ustalanie gdzie jadą i już można było pedałować. Jeszcze tylko Roch musiał opanować focha Michaliny, ale udało się i dała się przekonać, że jeszcze da radę pojechać. Michalina miała w nogach już dwa kilometry i całkiem niezłą ilość podjazdów.
Na wspólną wycieczkę udali się pooglądać nowe stacje rowerów Częstochowskich, które można wypożyczyć, ale o nich Roch napisze w swoim czasie. Pod koniec wycieczki Michalina już była zmęczona i Roch musiał doholować ją do domu. Pod bramą miała już siedem kilometrów. Jednak po zejściu z roweru odzyskała siły i sprawność. Na ogródku szalała, a Żonka wymyśliła że fajnie byłoby zrobić ognisko i upiec kiełbaski nad ogniem. Roch rozpalił ognisko, co wcale nie było takie proste bowiem wiatr skutecznie gasił Rochowe ognisko. W końcu udało się odpalić wszystko i dzieciory były zachwycone ogniskiem do tego stopnia, że na najbliższą sobotę Roch musi ponownie odpalić ognisko.
Pod wieczór wróciła Babcia z Dziadkiem i dzieciory poszły z wizytą i na pierwszą kolację. Korzystając z tego Roch z Żonką poszli na rower. Początkowo mieli jechać tylko na stację po przekąski, ale okazało się, że z tego wyszło całkiem dobre pedałowanie. Kilometrów przybyło i Rochowi stuknęło całe 14. Takie rowery to Roch rozumie bo i dzieci zadowolone i Roch syty bo pojeździł szybciej i dalej. Sezon się zaczyna, Roch ma zalecone minimum dwa rowery w ciągu tygodnia.
Roch pozdrawia Czytelników.
Everyone must choose one of two pains: the pain of discipline or the pain of regret.
Subskrybuj:
Posty (Atom)