Pogoda w ostatni weekend była nieziemska, po początkowych przymrozkach weekendowe 11°C na plusie było jak lipiec w grudniu. Sobota była zarezerwowana dla Młodzieży, bo już dawno na rowerze nie jeździli, a i Roch chciał z Cuba zrzucić pajęczynę. Pogoda na tyle dopisuje, że nie trzeba jeszcze rozkładać chomika. Tak więc popołudniu poszli na rower, przejechali się nową ścieżką rowerową, a na końcu odwiedzili straż pożarną, bo to stały punkt wycieczki.
Byli tam niezliczoną już ilość razy i nie trafili jeszcze na wyjazd wozów, a Młody tak na to czeka. Czasem Roch stając na chodniku z Młodym ma ochotę wyjąć telefon i zadzwonić na 112 żeby one w końcu wyjechały, ale wie, że to złe postępowanie i nigdy pod żadnym pozorem nie można wykręcać takich bezsensownych numerów. W końcu uda się zobaczyć wyjazd, a jak minie już ten cały COVID to Roch zabierze Młodego na jakąś wycieczkę, już wie, że strażacy nie robią problemów ze zwiedzaniem remizy.
Kiedyś nawet prawie się udało, ale akurat wszyscy byli na szkoleniu i komendant nie zezwolił bez opieki. Czasem zastanawia Rocha ten pociąg dzieci do służb mundurowych, ale z drugiej strony Roch też lubi popatrzeć na straż na sygnale mimo, że ma świadomość, że to nie wróży nic dobrego, ale jednak gdzieś tam w głębi jest jeszcze mały Roszek, który ma frajdę jak to jedzie, świeci i trąbi.
Tak minęła sobota.
A niedziela to wiadomo, Święty Mikołaj. Cały rok się na niego czeka, dzieciory nawet przygotowały dla niego ciastka i mleko. Postawiły to koło kominka i kazały Rochowi otworzyć kominek żeby Święty się nie tarabanił w nocy i na pewno zostawił prezenty. No i tak się stało. Rano ciastka zjedzone, mleko wypite, a prezenty czekały na Młodzież. No więc reszta tego przecudnego dnia minęła na rozkminianiu jak to podłączyć i jaka tam naklejka będzie pasowała. W sumie taka pogoda jeszcze będzie, a Mikołaj dopiero za rok.
Tak więc z planów rowerowych zostały kartony do wyniesienia i nowe zabawki, ale rower też się doczeka. Jeden już się doczekał.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz