Są na świecie dwie rzeczy, które u Rocha powodują przypływ chęci. Pierwsza z nich to kilka dni wolnego, a druga to zapowiedź wiosny. Ten czas, kiedy dzień robi się coraz dłuższy, a powietrze zaczyna pachnieć wiosną. Kiedy jeszcze Roch dojeżdżał do pracy to pamięta jak wychodząc z budynku czuć było powiew wiosny; świeże powietrze (nie licząc śląskiego smogu) uderzało do głowy i powodowało chęć do pedałowania, aż serce pękało, że trzeba było wracać autem. To był ten moment kiedy wszystko budziło się do życia i chęć robienia czegoś kiełkowała w Rochu. I tak jest w tym roku z tą różnicą, że Roch nie dojeżdża do pracy, bo teraz praca dojechała do niego.
Po ostatnim, krótkim, urlopie Roch zabrał się w końcu za to co miał do zrobienia, a mowa tu oczywiście o złożeniu kół, które były prawie kompletne, a jednak wszystko było w rozsypce. O szczegółach nie będzie pisał, bo na to za wcześnie, ale już teraz może zdradzić, że "no to jest coś wielkiego" i nie chodzi tu o średnicę, a jakość i ogólne działanie. Oczywiście nie obyło się bez wpadek, ale to będzie też wykorzystane w nadchodzącej recenzji.
Jak już te koła założył i zamontował to wymyślił sobie, że stary komplet, oryginalny Gianta weźmie na serwis. Przednia oś zaczyna coś "chrobotać", więc pewnie odrobina nowego smaru by się przydała, ale to dopiero jak zrobi się ciepło. Warunki piwniczne są dużo gorsze niż te garażowe. O ile po raz kolejny posprząta garaż bo przez zimę znowu zarósł. Wczoraj, kiedy skończył składać koła, było już za późno na jeżdżenie, ale za to dzisiaj pojechał do szkoły bombelka po książki.
Fajnie tak znowu wsiąść na gravela i pojeździć. Zima w tym roku była mniej łaskawa niż w zeszłym, ale i tak styczeń nie był najgorszy, a luty upływał Rochowi pod znakiem składania kół. Jednak teraz już jest wszystko przygotowane na nadchodzący weekend. O ile pogoda dopisze to Roch wsiada na rower i jedzie przed siebie. Oczywiście nie obyło się bez ofiar. Na placu boju poległa pompka, którą Roch wykorzystywał do napompowania bezdętkowego koła, a to wcale nie jest takie proste.
Żeby opona wskoczyła w stopkę trzeba podać spore ciśnienie w krótkim czasie, a Roch nie ma odpowiedniego kompresora, ani specjalnej pompki. Domowe DYI z butelki po Coli i dwóch wentyli też średnio się sprawdziło, ale ta pompka dawała radę. Za czwartym razem udawało się osadzić oponę w obręczy. Teraz trzeba będzie się rozejrzeć za nową, ewentualnie naprawić starą.
Tak czy inaczej Roch zabiera się do roboty ze zdwojoną siłą, a w najbliższy weekend - o ile pogoda pozwoli - można spodziewać się jakiejś relacji z pedałowania.
Roch pozdrawia Czytelników.
Gravel na nowych kołach
Zdjęcie robocze |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz