wtorek, 6 kwietnia 2021

Było wszystko: gravel, szosa, las i wiatr

Jak to się mówi: święta, święta i po świętach. Te święta były wyjątkowo udane jeśli chodzi o pedałowaniu. Zaczęło się w sobotę, tradycyjnie od drogi technicznej wzdłuż A1. Ostatnio ten kierunek bardzo Rochowi spasował. Do tego stopnia, że ciągle tam jeździ. Chyba dlatego, że jest tam wszystko co jest fajne. Las, trochę zjazdów, korzenie no i piasek. Piasek nie jest aż tak fajny, ale jest no i trzeba po nim jechać. Na koniec jeszcze było kilka podjazdów, ot tak na "dobitkę".

Wczorajszy wypad w tamte rejony był bardzo wietrzny. Roch miał wrażenie, że zaraz zrobi się jakaś trąba powietrzna, która zdmuchnie go głęboko w las, ale tam tworzył się tylko "przeciąg". Ładnie to było widać jak jechało się obok ekranów dźwiękochłonnych. Tam był w miarę spokój, wiało co prawda, ale szału nie robiło. Dopiero jak ekran się skończył to chciało urwać głowę. Roch nie wiedział, czy próbować opanować rower, czy tylko złapać się kierownicy i próbować wytrzymać te osiem sekund na tym wietrznym rodeo.

Po raz kolejny Roch odkrył nowy fragment tej drogi technicznej. Tym razem dojechał aż do Wyrazowa, czyli kolejny odcinek został zaliczony, a skoro był już pod Blachownią, to zaliczył też trochę asfaltów i lasu. Tam na szczęście wiatr odpuścił i było całkiem przyjemne i szybkie pedałowanie, ale szosowanie musi być szybkie. Gravel po raz kolejny pokazał swoją uniwersalność. W zasadzie nie ma różnicy, czy chce się do lasu, czy na szosę - gravel to uniwersalne rozwiązanie.

Swoją drogą teraz Żonka zaczyna myśleć o nowym rowerze i waha się czy gravel, czy może coś innego. Dla Rocha wybór jest oczywisty - uniwersalność jaką oferuje gravel nie ma sobie równych. Tak więc pora zacząć odkładać do "świnki - skarbonki" na nowy rower dla Żonki. Wracając jednak do wypadu: reszta trasy to czysta przyjemność, las, równy asfalt i praktycznie zero wiatru, a jak powiewało to w plecy, a wtedy noga podawała jeszcze lepiej. Epicko się jechało, ale to może efekt parcia Rocha na rower. W tym roku czuje giga potrzebę na jeżdżenie.

Czasem nawet po pracy, jak Żonka zjedzie do bazy, to Roch siada na rower i choć na godzinkę idzie popedałować. To zasługa tej drogi wzdłuż A1; z jednej strony jest po prostu fajna, z drugiej strony jest blisko, a dojazd do niej nie oznacza przebicia się przez miasto. Wystarczy "za kominem" skręcić do lasu. Swoją drogą ten las też jest fajny, ale dobitnie pokazuje zidiocenie ludzi. Góry śmieci walają się wszędzie, aż chce się płakać, że ktoś kto nasi miano "homo sapiens" jest do tego zdolny. Z trzeciej strony Roch chyba podświadomie postawił sobie za cel odkryć wszystkie fragmenty tej drogi.

Teraz chwila przerwy od pedałowania to Roch zajmie się swoim drugim, trochę zapomnianym, rowerem. W Cube trzeba zrobić serwis pozimowy i taki jest cel na najbliższy czas. Zamykać się w garażu i grzebać przy rowerze, a kolejny weekend już Żonka coś przebąkuje o tym, że może by jakiś dłuższy dystans walnąć. Roch nie trzeba zachęcać, pyta tylko gdzie trzeba dojechać. Na pewno będzie jakaś relacja z serwisowania Cube'a, bo jemu też się SPA należy.

Roch pozdrawia Czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz