Tak się złożyło, że Roch musiał nabyć nowych umiejętności, a w zasadzie to rozszerzyć wachlarz umiejętności, które już posiada. Bo o ile nie miał problemu z wierceniem, czy obsługą innych urządzeń to nie kładł nigdy płyt gipsowo-kartonowych, ale koniec końców położył te kartony, do tego posiadł też umiejętność ich gipsowania, czy "obrabiania". Gdyby nie wyszło Rochowi w IT to zawsze ma wyjście awaryjne w postaci budowlanki, czy wykończeniówki. Jednak póki co to Roch wykańcza się giga remontem.
Tak, mógłby wynająć dedykowanego specjalistę, ale wiele razy Roch przekonał się, że po fachowcach trzeba poprawiać, więc to co potrafi zrobić albo potrafi nauczyć się robić to robi sam. Z rowerami jest podobnie; po większości serwisów trzeba coś dokręcić, poza tym dobrze jest uczyć się nowych rzeczy. I tak remont idzie całkiem sprawnie, niedługo wjadą kolorki na ściany, a Roch zajmie się kolejnym pomieszczeniem, tym najbardziej wymagającym, ale filmy na YT albo jakieś fora i grupy budowlane i "będzie pan zadowolony".
Rowerowo też się dzieje, Roch pedałuje dookoła komina, raz nawet udał się na wieczorny wypad, ale okazało się że był to wypad na piwo i mecz. O ile tym pierwszym Roch nie gardzi, o tyle mecz dla Rocha był czymś obcym. W sensie wie, co to spalony, ale jakoś nie przywiązuje uwagi do narodowego kultu piłki nożnej. Jest wiele dyscyplin sportowych, w których mamy większe sukcesy, ale to piłkarze są tymi uwielbianymi.
* * * *
W zasadzie to Roch mógłby zacząć nową notkę, a tę wersje robocza skasować, ale postanowił dopisać ciąg dalszy do "człowieka gipsówki". Otóż całe przedsięwzięcie pod tytułem "nowy kwadrat" jest już na ukończeniu. Teraz kilka dni będzie miał wolnego to może uda mu się wyskoczyć na wieczorny rower. Tak jak na przykład dziś, tj. w niedzielę bo ciąg dalszy Roch właśnie dopisuje w niedzielę.
Stopień zaawansowania prac pozwolił Rochowi na to żeby dziś zrobić sobie luźniejszy dzień. Aktywność remontową ograniczył tylko do założenia kontaktu i powieszenia lampy w przedpokoju, bo sterczące kable prądowe, nawet zaizolowane, wzbudzały w Rochu niepokój, że któryś bombelek będzie chciał sprawdzić szybkość różnicówki.
Rano jeszcze byli wszyscy na basenie, a potem Młody zgłosił problem techniczny z rowerem, bo hamulec przestał działać. A TEN hamulec jest najważniejszy, bo umożliwia robienie "driftów". Tylna opona jest już zajechana, ale co poradzić, Roch jak był młody to też zajeżdżał opony jedna po drugiej. No więc po wyregulowaniu tylnego hamulca i nasmarowaniu łańcucha w rowerze Młodej wpadli na genialny pomysł wypadu rowerowego.
Roch wiedział, że to niezbyt dobry pomysł, bo poranny basen dał się im w kość, ale jak chcieli to czemu nie. Jedynym problemem było to, że zegarek Rocha po raz trzeci jedzie do serwisu, więc GPSy przez jakiś czas będą zapisywane za pomocą Stravy, ale Garmin szybko uwija się z serwisem, więc Roch obstawia, że pod koniec tygodnia znowu będzie miał zegarek na nadgarstku. Póki co zostaje przerzucać dane pomiędzy Stravą, a Garminem.
Na zakończenie tej zbiorczej notki nie pozostaje nic innego jak napisać, że w niedzielny wieczór udało się jeszcze wyjść na rower i pojechać w okolicę Warty, ale z rzeki zostały tylko komary. Jednak po tak długiej przerwie fajnie było popedałować nawet w chmurze komarów. Na zakończenie zdjęcie i ślad GPS.
I obietnica, że od teraz notki będą się pojawiały częściej, bo póki co remont jest zakończony.
I obiecany GPS:
Roch pozdrawia Czytelników.
PS. Chaotyczność notki wynika z pisania jej przez tydzień - to pierwsza i - oby - ostatnia taka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz