Nawet do końca Roch nie wie kiedy – i jak – to się stało, ale przyszła jesień. Z jednej strony to fajna pora roku, bo kolorowa, słoneczna i ciepła, ale z drugiej strony szybsza noc – a po zmianie czasu jeszcze szybsza – i większe prawdopodobieństwo deszczu, no i chłód. Ta pora roku budzi w Roch mieszane uczucia, ale jest i trzeba z nią żyć. I tak własnie Roch stara się robić. Jeśli uda się wyjść na rower to Roch korzysta do oporu, bo nie wiadomo, czy przez kolejny tydzień nie będzie padało.
I tak też było wczoraj; zbieg okoliczności i wydarzeń ułożył się tak szczęśliwie, że Roch miał trochę ponad godzinę do wykorzystania. Jako, że Cube z nowymi kołami czeka na odpowietrzenie hamulców to w ruch poszedł gravel. Roch chciał sprawdzić, jak wygląda jesień w lesie. No i tam też pojechał. Podczas jazdy doszedł do wniosku, że fajnie jest mieć kondycję, którą wyrobił sobie biegając. Teraz podjazdy stanowią dla niego bardziej wyzwanie niż konieczność, a to jest fajne. Widać też to na Stravie, bo tam coraz więcej ma osobistych rekordów, choć jeszcze nie odbił swojej „Lokalnej legendy”, ale też nie jeździ w stronę drogi technicznej A1.
Ostatnio przejeżdżał autem w tamtym rejonie i coś zaczęło się tam budować. Oby nie było tak, że droga okaże się tymczasowa, a po wybudowaniu MOPa droga przestanie być potrzebna i zostanie zaorana. Będzie musiał się tam kiedyś – w weekend? – przejechać i sprawdzić jak sprawy się mają. Wczoraj pojechał w innym kierunku. Szukał jesieni i w sumie ją znalazł. W lesie już całkiem pomarańczowo jest, liście bardziej leżą niż są na drzewach. Oczywiście Roch musiał się zatrzymać na fotkę, bo przecież w takich okolicznościach jeszcze nie ma zdjęcia, a sezon rzepakowy i balotowy przespał. Jak co roku zresztą.
Liści już jest całkiem pokaźna ilość, ale to i tak nic w porównaniu do tego co się dzieje głębiej w lesie. Jednak tam nie było na tyle światła żeby telefon dał radę zrobić jakiekolwiek zdjęcie. Nie mniej jednak wypad całkiem sympatyczny i Roch udowodnił sobie, że bieganie zaczyna działać, bo na rowerze coraz szybciej podjeżdża.
Za kończenie jeszcze ślad ze Stravy. Kilometrów wyszło 12, ale i tak Roch wrócił już po zmroku do domu, więc lampki to już obowiązkowe wyposażenie roweru, ale co zrobić – w końcu przyszła jesień.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz