Weekend, który już dawno się skończył, można by uznać za udany gdyby nie jedna rzecz. Pogoda zapowiadała się całkiem znośnie i aż żal było jej nie wykorzystać. Tak więc Roch poszedł z Młodym na rower. Jednak razem z nimi wyszły granatowe chmury. Roch kilka razy przypomniał Młodemu, że będzie padać, ale ten nie przejmował się tym zbytnio i jechał przed siebie. Młody zdążył zrobić rundkę po lesie i zaczęło padać. Finalnie wypad zakończył się wezwaniem wozu serwisowego, który zabrał Młodego do domu. Roch już nie załapał się na transport i musiał jechać w deszczu.
Oczywiście jak tylko wprowadził rower do garażu wyszło słońce, ale już nie chciało mu się wychodzić z domu, bo wszystko było mokre. Poza tym, jakby nie patrzeć, trochę kilometrów wpadło i można było już dać rowerowi odpocząć. Ten odpoczynek przeciągnął się aż do niedzieli, bo Roch w niedzielę właśnie pojechał z bombelkami – i ich rowerami – do lasu.
W samochodzie nie mieszczą się więcej niż dwa bombelkowe rowery. Żeby zapakować komplet rowerów to Roch musi jechać na dwa auta, co przy obecnej cenie paliwa zakrawa na burżujstwo. Niedziela dla Rocha był dniem spaceru po lesie i patrzenia jak Młodzież jeździ bo leśnych ścieżkach. Pogoda o niebo lepsza niż w sobotę, ale niespecjalnie ciepło. No cóż, w tym roku ciepło już było.
Ogólnie to rower już tylko pracuje w weekendy, natomiast w środku tygodnia Roch znalazł sobie nowe zajęcie, które już kiedyś uprawiał, czyli bieganie. Tak, Roch jest podręcznikowym przykładem co to znaczy efekt jojo i dlaczego „czynność powtarzana przez 20 dni wchodzi w nawyk”. Jednak – i to też zawsze pisze – tym razem będzie inaczej, bo w sumie przez zimę nie ma co robić, a w głębi duszy Rochem wzdryga na samą myśl, że miałby pedałować przed Zwiftem, czy biegać na bieżni.
I na koniec trochę o kołach. Roch myślał, że będzie to nie wiadomo jak drama, a tymczasem zanim jeszcze zdążył się rozkręcić to koła już były gotowe. W poniedziałek Roch je odebrał i od razu je założyło. Okazało się, że owszem koła są super, świetne i piękne, ale zapowietrzył się tylny hamulec, więc Roch musi go odpowietrzyć, bo klamka jest twarda ja beton.
I być może z tego odpowietrzania rozkręci jakąś aferę, bo przy okazji może skróci przewody, żeby tak nie odstawały. Poprzednia koncepcja, czyli zmiana roweru, zakończyła się kupnem drugiego, więc Cube ma dożywotnie miejsce w Rochowym garażu, a przez to można dostosować długość przewodów do ramy, bo ta i tak nie będzie wymieniana.
Doszedł też do wniosku, że na razie nie będzie wlewał do nich mleka. Najpierw wykorzysta jeszcze kończący się sezon, a zimą wymieni opony i zleje wszystko mlekiem. Póki co jest włożona dętka i zapowietrzony hamulec, ale i to Roch opanuje. Na zakończenie mała galeria kół:
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz