Pierwsze poważne Święta w tym roku już za Rochem. Co prawda „te Święta” są takie mniej świąteczne, bo jakoś nie ma tej całej świątecznej otoczki, czyli choinki, śniegu (czasami), czy Last Christmas granego od listopada, ale święta to święta i jest wolne, a skoro jest wolne to można pomyśleć o jakimś rowerze. Roch dodatkowo przedłużył sobie Święta, bo miał kilka spraw do załatwienia, ale finalnie okazało się, że z całych tych planów i spraw udało się załatwić tylko jedną. Zawieźć pluszaka do pralni. Taki urlop, jak Roch dowiedział się, nazywa się „Urlopem po Polsku”.
Urlop zaczął się we środę, ale pogoda była taka, że lepiej było siedzieć w domu (albo w pracy). Co prawda Roch siedział w samochodzie i jechał do Katowic, ale dach nad głową jest dachem nad głową. Kolejne dni były jeszcze gorsze. Kiedy już rozeszły się chmury i wyszło słońce to za moment znowu zaczynało padać i tak cały dzień. Nawet jak udało się już wsiąść na rower i wyjechać za bramę to wracało się z deszczem. Tak było, na przykład, z Młodym który chciał pojeździć po górkach, a ledwo dojechali na koniec ulicy. Ogólnie lipa straszna.
Lepiej zaczęło się robić od soboty, słońce zaczęło świecić, chmur było mniej i deszcz przestał padać, ale zimno zrobiło się bardzo. Rano termometr pokazywał okolice zera żeby do południa z ledwością dojść do 13°C. Rower był możliwy, ale trzeba było się ciepło ubrać. Dopiero w poniedziałek Roch zmotywował się do jakiegoś dłuższego jeżdżenia, ale też nie szalał, bo było zwyczajnie zimno i wietrznie.
Od pewnego czasu Roch zaczął jeździć z aparatem. Takim zwykłym, z lustrem i obiektywem, który może oderwać się od korpusu. Dlaczego? Bo jakoś tak lepiej robi się zdjęcia. Oczywiście w kieszeni też jest telefon, który też robi niezłe zdjęcia, ale ostatnio Roch przeprosił się z aparatem. Owszem, jeżdżenie z aparatem na plecach jest uciążliwe, bo się zsuwa, majta wszędzie, ale po kilku wypadach Roch już się przyzwyczaił. Są paski, które stabilizują aparat na plecach, ale dla Rocha to zbędny gadżet, no chyba że urwie się obiektyw wtedy będzie to dla Rocha niezbędny element wyposażenia roweru.
Poniedziałkowy wypad, poza jeżdżeniem na Cube, miał też inny cel. Przygotowanie do pierwszego testu w tym roku, ale o tym będzie już niedługo. Ogólnie wszystko jest już przygotowane. Pozostaje tylko to doszlifować i czekać na piątek. W końcu Roch ma co robić. Na zakończenie mała galeryjka z poniedziałkowego wypadu.
Roch pozdrawia Czytelników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz