Świat, nawet ten nie rowerowy, doszedł do takiego etapu, że jak nie podzielimy się z Internetami jakimś wydarzeniem z naszego życia to tak jakby to wydarzenie się nie odbyło. Podobnie jest ze światem rowerowym – rozwój liczników GPS, które już bardziej przypominają komputery kalkulujące podjazdy przed nami, ładujące się ze słońca i podpowiadające nam kiedy można iść na rower, poszedł już tak daleko, że prawie każdy z tego korzysta. I prawie każdy wrzuca to gdzieś do Internetów. I właśnie takim centrum śladów GPS została Strava.
Oczywiście Roch też wrzuca ślady, choć dla niego podstawowym miejscem dla śladów GPS jest Garmin Connect, a ten synchronizuje się ze Stravą. Roch zbiera ślady raczej w celach statystycznych i dokumentacyjnych, bo jakiejś głębszej analizy treningów Roch nie prowadzi. Od pewnego czasu Roch nawet zaczął płacić z Stravę. Fajną sprawą były segmenty, które wyświetlały się na zegarku i można było na nich konkurować z „duchami”. I w sumie te 59 USD, które Roch płacił za rok wersji premium było takim maksymalnym pułapem cenowym, które jeszcze Roch mógł sobie jakoś wytłumaczyć. Jednak ostatnie zmiany spowodowały to, że Roch przestał racjonalizować ten wydatek, bo wydanie 80 USD to już trochę za dużo jak na segmenty i sposób w jaki Roch używał Stravy.
– Your annual membership will automatically renew on April 7, 2023 for $79.99.
Strava.
Przyszedł czas na anulowanie subskrypcji, bo wydanie 350 zł to już spora inwestycja finansowa, która w przypadku Rocha się nie zwróci. No i to pociągnęło też trochę zmian, bo Roch przeniesie się całkiem do Garmin Connecta, a na blogasku pozostaną tabelki z cyferkami, ale linki będą do Garmina. I kończąc ten akapit Roch pragnie zaznaczyć, że nie narzeka na to, że jest drogo – bo to jest prywatna firma i może wycenić swoje produkty jak chce. Po prostu dla Rocha ten poziom cenowy jest za wysoki jak na sposób w jaki używał Stravy. I tyle. Jak ktoś analizuje treningi, śledzi moc i tak dalej to taki wydatek na pewno będzie bardziej zasadny niż dla Rocha, który zbiera tam ślady i wrzuca linki.
Przejdźmy jednak do spraw przyjemniejszych, a mianowicie do jeżdżenia na rowerze. Od ostatniego serwisu pedałów minęło już klika dni, ale Roch nie miał czasu żeby sprawdzić, czy wszystko działa i nie trzeszczy. I dopiero wczoraj udało się wsiąść na rower. Okazało się, że to jednak pedał trzeszczał, więc po wyczyszczeniu, przesmarowaniu i skasowaniu luzów wszystko wrócił do normy. Pedały działają, nawet bez jednej kulki, jest cisza i można powiedzieć – trzymając się już kwestii finansowych – że Roch zaoszczędził trochę kaski, bo zrobił to sam. Kolejnym etapem w Cube będzie wyczyszczenie sterów, bo tam też zebrało się sporo brudu, ale to już jak będzie pewność, że zima nie wróci.
W międzyczasie będzie jeszcze wymiana suportu i serwis BMXa Młodego. Sporo tego się zrobiło, ale też jest czym i (prawie) gdzie serwisować, więc dlaczego nie ogarnąć tego wszystkiego samodzielnie. Powoli trzeba będzie te cały serwisy zacząć kolejkować; na przykład rozkręcone koła, na których Roch miał trenować dalej są rozkręcone i póki co nie wiadomo kiedy Roch za nie się zabierze. Tak więc korzystając z tego, że jest zima i zimno Roch częściej siedzi w piwnicy, ale na rowerze też zdarza mu się pojeździć. Jednak sezon już powoli się zaczyna więc te proporcje na pewno się zmienią.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz