Pogoda jest taka, że do końca nie wiadomo czy to jeszcze zima, czy już nadchodzi wiosna, ale jedno jest pewne. Już raz Roch chodził w krótkim rękawku, więc coś jest na rzeczy z tą wiosną. A skoro zmiana pory roku jest coraz bliższa, to trzeba pomyśleć o jakimś wypadzie inaugurującym sezon rowerowe 2024. Długo Roch myślał i wybierał, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że póki pogoda się ustabilizuje, a dzień nie będzie odpowiednio długi, to wypady nie będą dalekie. Co nie znaczy, że będą to kolejne okrążenia komina.
Przeglądając swojego Komoota, Roch poszukiwał inspiracji w tym, co zgromadził przez zimę. A jest tego trochę. Większość zaplanowanych tras nie jest niczym odkrywczym, a jedynie miejscami, które już zostały odwiedzone przez innych, a tym samym posiadają one sprawdzony – bo przejechany – ślad GPX. Z drugiej jednak strony trasy te są wybrane przez Rocha jako te, które chciał przejechać, bo słyszał (albo czytał), że są świetne i widokowe. Tak było na przykład z Żelaznym Szlakiem Rowerowym, o którym Roch słyszał sporo dobrego i sam może potwierdzić, że warto go przejechać, choćby dlatego, że spora jego część prowadzi przez Czechy.
I tak siedział i śledził GPXy, które zgromadził przez sezon zimowy i znalazł jedną trasę, która – według Rocha – będzie idealnym początkiem sezony rowerowego. Nie jest daleko, nie jest specjalnie długa, prowadzi przez region, który jest Rochowi dobrze znany i jest dobrze „udokumentowana”. W dodatku Roch o niej już wspominał, ale ostatecznie nie udało się jej przejechać, z powodu różnych – mniej lub bardziej – losowych wydarzeń.
Chodzi oczywiście o Lasy Murckowskie w Katowicach i dwie hałdy, na które Roch chce wjechać, a biorąc pod uwagę początek sezonu i tragiczną kondycję Rocha, to raczej wprowadzić na nie rower. Jednak niezależnie od sposobu dotarcia na górę, Roch chce mieć hałdy zaliczone, a to byłby cudowny początek sezonu rowerowego. Bo daleko od lokalnego komina, wokół którego Roch jeździ od dawna, dobre miejsce na zdjęcia i jednak 40+ kilometrów na start sezonu to całkiem w porządku dystans i dobry znak na resztę okresu rowerowego.
Tak więc jeden z najbliższych weekendów Roch przeznaczy na rowerowe rozkręcenie się po okresie zimowania, który dla Rocha aż taki zły nie był. Brak zimy w tym roku znowu dopisał, a jeśli już spadł śnieg, to było go na tyle dużo, że dało się nie po nie jeździć nie gorzej niż po asfalcie, a najgorsze co mogło się Rochowi przydarzyć to błoto pośniegowe. W każdym razie nawet noworoczny urlop był mocno rowerowy, bo Roch miał takie parcie na rower, że jeździł nawet w deszczu i przy lekkim mrozie.
Skutki parcia na rower i jeżdżenia w deszczu i śniegu widać zresztą na rowerach. Cube aż trzeszczy, a każdy obrót kierownicą to ścieranie kolejnych warstw aluminium, bo stery aż jęczą z tego syfu, który do nich się dostał. W dodatku – tradycyjnie już – hamulce zapowietrzyły się, więc klamka jest miękka jak gąbka i nie hamuje prawie w ogóle. W Giancie od zeszłego roku suport czeka na wymianę; Roch ma nawet już kupiony nowy, ale jakoś nie było czasu na wymianę, a poza tym Roch chciał zajeździć stary do końca, żeby nie było wątpliwości co do konieczności jego wymiany.
Tak więc do startu sezonu zostało już naprawdę niewiele czasu, a z rowerami Roch jest w ciemnym lesie, ale kilka wieczorów i wszystko doprowadzi do działania. I wtedy będzie można ogłosić wielki start sezonu rowerowego. Zanim jednak Roch cokolwiek rozkręci, to umyje rowery, bo piachu i brudu jest tam od groma.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS. Tak, niektóre nagłówki Roch generuje w AI, bo są zwyczajnie świetne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz