Koniec zimy — oprócz tego, że topnieje śnieg — oznacza też, że dzień robi się coraz dłuższy, a to z kolei oznacza jedno — można więcej i dalej jeździć na rowerze. W tym roku Roch ma niezrozumiałą chęć do pedałowania, nie czuł takiego pociągu do roweru nigdy wcześniej, a przynajmniej nie w ostatniej dekadzie. W tym roku Roch wykorzystuje każdą chwilę, żeby pojeździć na rowerze; nawet jak pada, to Roch wsiada na rower i jedzie przed siebie. Nie ważne ile kilometrów ważne, że na rowerze. Jednak im dnia przybywa, tym Roch ma plany coraz dłuższych wypadów. Ostatnio wymyślił sobie, że na wieczorny rower skoczy sobie do Olsztyna. Lampki oczywiście naładował, zabrał bidon z wodą (tak, w tym roku stara się też uzupełniać płyny podczas jazdy) i pojechał. Bynajmniej nie czuł, że mu się nie chce — wręcz przeciwnie czuł, że to jest ten moment i ten czas. I noga zaczęła podawać.
Pomysł pojechania do Olsztyna zrodził się z potrzeby zrealizowania celu na Stravie, a tym celem było 200 kilometrów w marcu. Co prawda została połowa miesiąca do jego realizacji, ale Roch miał już „parę” kilometrów przejechanych i pomyślał, że taka dłuższy wypad byłby dobrym zakończeniem wyzwania. Dopisać 40 kilometrów do statystyk to nie byle co, a w marcu będą one całkiem dobre. Tak więc zaopatrzony w bidon z wodą i naładowane lampki, wystartował na epicki wypad. Przebicie się przez miasto zawsze dla Rocha jest problemem, bo nie specjalnie lubi jeździć wśród biegających piesków, chodzących po drogach dla rowerów pieszych, ale po kilkunastu minutach był już z dala od cywilizacji, gdzieś w lesie i wyjeżdżał przy torach kolejowych, za którymi była już prosta droga do Olsztyna.
Motywacja do pedałowania jest całkiem spora i nie chodzi o to, że Roch ma jakiś cel do zrealizowania na Stravie, czy na Garminie, ale po prostu chce mu się jeździć, a 2024 rok jest dla niego wyjątkowy. W tym roku zajdzie sporo zmian i przemian, o których Roch jeszcze napisze, ale jedną z nich jest właśnie częstsze jeżdżenie na rowerze. Nie ważne, czy lokalnie, czy gdzieś dalej — jak na przykład w Katowicach po hałdach, a w zasadzie po jednej hałdzie, ale i na drugą przyjdzie pora, nic straconego. Droga sama w sobie jest dla Rocha dobrze, a nawet bardzo dobrze, znana. Choć trochę boli zamknięta stacja benzynowa przy końcu trasy, na której Roch uzupełniał zapasy słodkiego. Nic straconego, kilka obrotów korbą dalej jest sklep, w którym też można ogarnąć słodkie rzeczy i nie tylko słodkie.
Wypad do Olsztyna miał też inny cel. Był nim test drukowanego uchwytu na puszkę o pojemności 0,5 litra. Taką pojemność mogą mieć różne napoje, ale Rochowi zależało na transporcie jednego rodzaju płynu. Okazja do sprawdzenia wytrzymałości tego uchwytu była idealna. Lasy, dziury, szybkie fragmenty zakończone hamowaniem i zasadniczo „trochę tłukło” na szutrach, dały w kość uchwytowi. I jak się okazało, sprawdził się idealnie — dowiózł piwo z punktu A do B. Uchwyt to w ogóle osobny temat na notkę, ale na to jeszcze będzie czas. Z rzeczy wartych odnotowania jest jeszcze jedna — całkiem nowa droga, którą Roch odkrył dzięki – nie nie zgadniecie — Komootowi, a która nazywa się „Trakt Królewski”. To fragment zarąbiście piaszczystej drogi, na której zakopała się nie jedna królewska karoca. Rochowi też nie było pisane pokonanie tego kilkusetmetrowego fragmentu na rowerze, choć starał się jak mógł.
Ogólnie rzecz biorąc, wypad był bardzo na plus; dystans, pogoda, nowa droga, która łączyła się ze starą i dobrze Rochowi znaną, do tego testu nowego gadżetu i potwierdzenie, że Roch dalej ma iskrę pedalstwa w sercu. W Olsztynie szybki posiłek złożony z Red Bull’a i Snickersa, a także wrzucenie puszki do uchwytu i próba dowiezienia jej w nienaruszonym stanie do domu. Wszystko to udało się zrealizować, a „test” uchwytu już niedługo wpadnie na bloga, choć będzie to raczej żartobliwa recenzja, choć uchwyt jest realny, praktyczny i na pewno będzie intensywnie używany przez Rocha.
Podsumowanie tego wypadu jest jednocześnie podsumowaniem pierwszego kwartału roku — dłużej, dalej, mocniej, pewniej. Te słowa idealnie przedstawiają, to co Roch chce osiągnąć. Motywacja jest mocna, a niedługo będzie jeszcze wyższa, bo Rocha planuje atak na 100 kilometrów. Albo z tarczą, albo na tarczy. Roch planuje wrócić z tarczą i z trzycyfrowym wynikiem na Garminie, ale o tym już niedługo. Tak samo, jak o tym różowym uchwycie który, od jakiego czasu pojawia się na zdjęciach.
Całkowity dystans | 40,28 km |
Całkowite wzniesienie | 210 m |
Poziom trudności | Łatwa |
Kiedy najlepiej jechać | Wiosna, lato, jesień – byle dzień był długi |
Nawierzchnia | Drogi dla rowerów, trochę lasu |
Na jakim rowerze | Każdy |
Odpowiednia dla dzieci | Tak |
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz