Rowerowe weekendy — przynajmniej dla Rocha — mają specyficzną cechę, a mianowicie są słabo udokumentowane. Poza śladem albo śladami GPS raczej ciężko jest Rochowi pochwalić się tym, gdzie był. Oczywiście, może napisać, że był tam i tam, ale zdjęć raczej mało robi. Wynika to z faktu, że woli on jeździć aniżeli zatrzymywać się co chwila i pstrykać widoczki. A zdjęcia "z roweru" najczęściej wychodzą poruszone, krzywe (to jeszcze da się naprawić) albo rozmazane. Tak więc mając do wyboru jechać, jak najwięcej albo stać i robić zdjęcia, Roch najczęściej wybiera to pierwsze, czyli pedałowanie. Szczególnie że ostatni weekend był podwójnie rowerowy, bo i w sobotę i w niedzielę wpadły długie — czyli takie dalej niż dookoła komina — wypady. A to wszystko dzięki temu, że dzieciory pojechały z dziadkami na weekend w góry, a Roch nie mógł sobie znaleźć miejsca. Właściwie to znalazł sobie miejsce — na siodełku.
środa, 28 sierpnia 2024
Rowerowy weekend bez dzieci
poniedziałek, 12 sierpnia 2024
Lipiec, miesiąc offline
Od czerwca Roch zapadł się pod ziemię — nie tylko pod względem bloga, ale również w swoich skromnych mediach społecznościowych przestał być aktywny. Wakacje, ktoś by pomyślał, pora idealna na rower. Dzień długi, ciepło a wręcz upalnie, bo lipiec rozpieścił nas słońcem i temperaturą do tego stopnia, że Roch na poważnie zaczął myśleć o klimatyzacji w domu — sam wiatrak nie daje rady. Jednak dla Rocha lipiec był miesiącem spełniania marzeń, odpoczywania i jeżdżenia na rowerze. Takiego bardziej offline, choć od czasu do czasu coś wrzucił, a na pewno wpadały ślady na Stravę. Jednak to, co zaniedbał najbardziej to blog. Social media mogą przestać istnieć, ale najbardziej zależy Rochowi na blogu. I tutaj ma sobie sporo do zarzucenia, bo notki ze statusem „Szkic” są trzy i żadna nie jest skończona. A teraz Roch pisze czwartą i nie wie, czy ją skończy, czy zostanie dalej jako „Szkic”.