Wakacje, wakacje i po wakacjach; ale nie do końca, bo jedne wakacje się skończyły, a inne się zaczęły. Co prawda te szkolne wakacje się skończyły, ale Roch wraz z dzieciorami postanowił je przedłużyć i we wrześniu jeszcze raz pojechali na wakacje. Stąd też Roch ponownie było offline, choć w miejscu, w którym byli zasięg i roaming był dostępny, ale było tyle do jeżdżenia i zwiedzania, że Roch nawet nie myślał o telefonie (chyba że akurat potrzebna była nawigacja). Do tego doszła jeszcze kwestia porządków i przenosin, a także kasowania niektórych rzeczy, z których Roch nie korzystał albo nie miał czasu na ich pilnowanie.
Co do wakacji, to brąz złapany, prawie 3 tys. zdjęć i filmów przywiezionych (tak, zawsze sporo jest zdjęć z wakacji). Na rowerze Roch jeździł na początku września i pod jego koniec, ale środek miesiąc był spędzany w morzu, na lądzie i w samochodzie jeżdżąc z jednego końca wyspy na drugi. Po powrocie Roch też zabrał się za porządki. Na pierwszy ogień poszedł blogasek, a w zasadzie miejsce jego działania. Od września Roch wrócił na Bloggera, przeniósł wszystkie posty w drugą stronę i zrezygnował z płatnego miejsca. Blog zawsze był bloggerze, a Roch już nie planuje żadnych komercyjnych działań, więc do hobbystycznych zastosowań Blogger nadaje się idealnie. Adres pozostał bez zmian i tego Roch nie będzie ruszał.
Kolejnym elementem jest strona na Facebooku, a w sumie to całe konto, które zostało skasowane, bo Roch nie miał czasu na prowadzenie bloga, a co dopiero na ogarnianie Facebooka. Z mediów został tylko Instagram. Reszta została skasowana, więc teraz będzie łatwiej i przyjemniej ogarniać zdjęcia. Sporo się zadziało, ale Roch i tak nie korzystał z Facebooka, dużo częściej wrzucał zdjęcia na Instagrama, a FB był taką sierotką, o której wszyscy zapomnieli. Wrzesień do był czas porządków i odpoczynku, ale nie tylko. Zadziało się jeszcze coś.
Odkąd Roch został posiadaczem gravela, to nie zdarzyła się jedna rzecz, która wcześniej — przed etapem gravelowania — zdarzała się dosyć często. Tak często, że Roch zaczął wozić z sobą łatki i pompkę. Chodzi oczywiście o przebite dętki, ale w końcu i gravela dosięgnęła klątwa złapanej gumy. Początkowo Roch jeździł na mleku, ale w pewnym momencie przeszedł na dętki, bo z jakiś dziwnych powodów na mleku często schodziło mu powietrze.
I tak jeździł na tych dętkach bez problemu, aż do niedawna — w końcu złapał gumę, ale nie wie dokładnie, kiedy bo przed wyjazdem powietrze było, a po wyjeździe powietrza już nie było. Roch zlokalizował miejsce z dziurą i je załatał, ale — na drugi dzień — okazało się, że jednak nieskutecznie, bo Roch rano szykował się na jazdę do szkoły, a tu okazało się, że trzeba jechać samochodem. W końcu postanowił, że wymieni dętki na nówki sztuki. Od tej pory powietrze nie schodzi.
Tak na marginesie, to Roch zaczyna myśleć o ponownym zamlekowaniu kół, szczególnie że przez zimę planuje wymienić opony na nowe i być może będzie to dobra okazja na kolejne eksperymenty z mlekiem. Tylko przeraża go pompowanie opony, co takie łatwe nie jest.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz