W życiu każdego bywa okres ogólnego \”nie chce mi się\”, po którym następuje powrót do życia. I Roch zaliczył taki dzień ogólnego niechcenia i niechęci. Dodatkowo miał ochotę wyjść gdzieś z aparatem, ale pogoda miała inne plany. Miast okrasić okoliczności przyrody promieniami słonecznymi to okrasiła okoliczności deszczem i piorunami. Burza też taka nijaka, bo Roch nie ma żadnego zdjęcia pioruna, a jest ono niezbędne do powiększającej się zdjęciowej kolekcji.
Ktoś mądry powiedział, że jak fotografia wciągnie to trzeba kupić osobny dysk na zdjęcia i były to święte słowa. Roch już kombinuje fundusze na jakiś dysk, który pojemnością będzie przypominał co najmniej macierz dyskową ZUSu, a może nawet ciut większą.
Chcąc uniknąć pogodowego rozczarowania Roch wziął aparat i poszedł na balkon. Widząc, że jakiś owad wyleguje się na jego poduszce postanowił uwiecznić ten fakt.
Kilka razy pstrykną licząc, że owad poleci i Roch złapie go w locie, ale temu \”owadu\” nie chciało się odlatywać z Rochowej poduszki i nic dziwnego, Rochowi też nie chce się odrywać głowy od tej poduszki.
Później Roch poszedł na rower, ale bez aparatu bo chciał sobie pojeździć nie myśląc o tym, żeby upadając starał się wylądować na czterech łapach, a nie na plecach. Na rozgrzewkę pojechał do Radzionkowa, tam sprawdził jedną rzecz i pomknął do Świerklańca. Pokręcił się trochę po parku i wrócił do domu, bo grzmieć zaczynało.
Roch pozdrawia Czytelników.
PS.
Statystyki za czerwiec:
Dodaj komentarz