Jednym z okropnie przykrych obowiązków są tak zwane rodzinne spędy mylnie nazwane zlotami. Bo zlecieć to może się Roch wraz z dwójką Przyjaciół wypić piwo, pojeździć na rowerze i ogólnie powyrywać jakieś foczki na sześcioro łydek.
Roch właśnie zaliczył takowe posiedzenie rodzinne, które w psychice Rocha zasiało spustoszenie niczym Katrina nad Nowym Orleanem. Generalnie Roch uchodzi za aspołecznego osobnika, który ponad wszystko nie znosi obowiązkowych spędów. Owszem, można się najeść i napić, jest niezła wyżerka, ale rozmowy już można sobie darować:
– Rochu, a masz dziewczynę? – Zapytała ciocia znienacka.
– Księdzem będę – Standardowa od ładnych paru lat odpowiedź Rocha.
– Jak zawsze dowcipny – Odpowiedziała ciocia.
– Jak zawsze głupio pytasz – Pomyślał Roch.
Żeby jeszcze wódki nalali to Roch może i zacząłby opowiadać o swoich podbojach sercowych, ale tak o suchym pysku toż to grzech by był. Nic to, Roch wytrzymał posiedzenie z okazji jakieś tam okazji, bliżej nie sprecyzowanej.
Dobrze chociaż, że nie kazali garnituru ubrać.
Roch pozdrawia Czytelników i przeprasza za późny i nudny wpis.
Dodaj komentarz