Drugi dzień wyzwania Roch uznaje za zaliczony; był rower i były błędy z dnia pierwszego. Po powrocie z pracy Roch wraz z Rodzinką pojechał do Lidla na zakupy. Michalina upatrzyła frytki:
– \”Ja to chce, ja będę jeść flytki\” – Krzyczała na pół sklepu.
– \”Ale na pewno będziesz jadła?\” – Pytała Żonka.
– \”Tak, flytki mniam, ja lubię\” – Zarzekała się.
No to Żonka przezornie wzięła małe opakowanie, bo Michalinie zmienia się zdanie średnio raz na milisekundę. W drodze do kasy Michaśka wzięła jeszcze serek, parówki i zrywkę na myszkę Minnie, która była z nimi w sklepie. W samochodzie dobrała się do parówek, a w domu padło pytanie:
– \”Chcesz te frytki co sobie kupiłaś?\” – Zapytała Żonka.
– \”Nie, ja nie lubie\” – odpowiedziała – \”ja selek chcem, mniam\”
– \”To schowam frytki do zamrażarki\” – powiedział Roch.
– \”Nie ma miejsca!\” – Po chwili dodał.
– \”No to musisz je zjeść\” – Odpowiedziała Żonka.
I tak przed rowerem Roch wciągnął trochę frytek i poszedł jeździć. Ale nie było źle. Było lepiej niż pierwszego dnia, ale do pełni szczęścia brakowało tego żeby tych cholernych frytek nie jeść, ale co zrobić jak nie było co z nimi zrobić. W psychologii (chyba) panuje przekonanie, że czynność powtarzana przez dwa tygodnie wejdzie w nawyk, a zatem Rochowi zostało już 12 dni na wejście roweru (nie frytek i Big Mac\’ów) w nawyk.
Dziś trochę dłuższa pętelka, ale i czasu więcej i Roch już nie musiał montować licznika. W zamian za to musiał sobie założyć lampki, ale z tym nie było tyle zabawy. Jutro już na pewno Roch nic do ust nie weźmie i na pewno do żadnego sklepu nie pojedzie.
Na zakończenie zapis:
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz