Od czwartku szamani od pogody straszyli, że nad południe nadciąga straszny Victor, który sieje chaos i spustoszenie, ale na szczęście nie gwałcił. Miał być deszcz, wiatr i grad. Jednym słowem miał być armagedon. Z całego Victora ostał się jeno deszcz, ale za to mocny. Na tyle mocny, że pozatykane odpływy w Megi nie podołały i trochę wilgoci przedostało się do wnętrza. Podszybie nadaje się do czyszczenia, co Roch zrobi w poniedziałek, czyli będzie druga wycieczka autobusem do pracy gdyż samochód pojedzie do mechanika.
W sobotę Roch robi zamiennie dwie rzeczy: jeździ na rowerze albo śpi; dziś robił to drugie, bo ślady po Victor(ku) nie wyschły i Rochowi nie chciało się brnąć przez kałuże. Jutro jednak pogoda ma być dużo ładniejsza, a asfalt dużo suchszy więc Roch nie odpuści okazji i trochę pojeździ na rowerze. Może nawet podjedzie na lotnisko z aparatem, bo dawno już tam nie był. Wszystko to uzależnione jest od pogody i od tego, czy Victor(ek) przestanie \”straszyć\”.
Roch pozdrawia Czytelników.
Dodaj komentarz