Jak, w poprzedniej notce, Roch wspominał weekend miał być odbieraniem „nagrody” za skończony remont. I tak było – weekend był pod znakiem „rower do oporu”. Sobota, co prawda nie rozpieszczała pogodą, ale i tak udało się zaliczyć mały wypad choć w celach „biznesowych”. Sobota była dniem spotkania z psychologiem sportu w klubie, do którego należy Młoda. Była całkiem fajna pogawędka na temat tego jak wspierać młodych sportowców, jak z nimi rozmawiać i dlaczego nie należy wchodzić w kompetencję trenera. Spotkanie, o ile na początku Roch podchodził do niego sceptycznie, było nad wyraz merytoryczne, spora dawka wiedzy o tym jak należy podchodzić do sportu, zarówno tego dziecięcego jak i tego dorosłego.
Autor: Roch Brada
-
Znowu o rowerze. W lesie.
Żadna notka nie liczyłaby się gdyby Roch nie wspomniał o dwóch sprawach; sprawie remontu i sprawie siedzenia w lesie z Młodym. I tak! W tej notce też będą poruszone te dwie kwestie, ale przede wszystkim Roch napisze co tam się dzieje w kwestiach rowerowych. A trochę się dzieje, mimo że pogoda przestała być łaskawa to Roch jakoś wstrzeliwuje się w okienka bez deszczu i coś tam pedałuje. W nadchodzący weekend planuje przeznaczyć jeden dzień na jakiś większy wypad, bo w końcu trzeba się jakoś pożegnać z tym sezonem, choć w głębi duszy Roch chce żeby trwał jak najdłużej.
-
Rowerowe wieczory z Młodym
Sprawy remontowe toczą się swoim torem, ale trzeba wziąć pod uwagę, że istnieje też inne życie niż szpachla, deski i wełna mineralna. Inne życie to przede wszystkim rower i pedałowanie, a że pogoda zaczęła w końcu dopisywać to Roch wykorzystuje okazję do jeżdżenia na rowerze. Oczywiście wraz z Rochem nie odpuszcza też Młody, który dzielnie walczy w terenie. I wychodzi mu to coraz lepiej. Od wizyty na Red Bull Roof Ride, Młody nie robi nic innego jak tylko „bar spiny”. Na szczęście tylko pozoruje, bo już dawno leżałby przygnieciony przez rower, ale miło patrzeć jak iskierka freeride\’u w Młodym się tli. Tylko ją pielęgnować.
-
Co to był za weekend!
Jeszcze aparat dobrze nie ostygł, a Roch już śpieszy z doniesieniami z minionego już weekendu, a działo się fast dużo rowerowego szaleństwa. Co prawda nie było Rochowi dane wiele popedałować, ale brał udział w imprezach rowerowych, więc to tak jakby prawie jeździł. Wszystko zaczęło się od soboty. Plan był prosty – jechać do Katowic na Red Bull Roof Ride. To była jedyna taka okazja żeby zobaczyć na żywo Sama Pilgrima, Nicholi Rogatkina, czy Maxa Fredrikssona. Do tej pory Roch oglądał ich na YouTube i Instagramie. A w sobotę stał obok nich. No i oczywiście Bracia Godziek. Raj na ziemi.
-
Torba na ramę XLC BA-W32
Tegoroczne wakacje dla Rocha to nieustanna walka z czasem i złośliwością nieprzychylnej materii, ale są też rzeczy przyjemniejsze. Do tych przyjemniejszych należy oczywiście zaliczyć rower. Jest go mało, to prawda, ale jak już jest to cieszy podwójnie, a przy okazji Roch ogarnia swoje recenzje. Tak się składa, że akurat kiedy zbliża się kolejny „techniczny piątek” to Roch coś sobie popedałuje „ode wsi dode wsi”. Od niedawna ma więcej czasu albowiem remont ma się ku końcowi. Z niewinnego malowania skończyło się na wymianie elewacji, nowych meblach, cyklinowaniu parkietu, a przed Rochem jeszcze wymiana poddasza i nowa podłoga u Młodego. Także dzieje się; ale dzieje się też rowerowo. Bo oto Roch dostał do testów kolejny element bikepacking’owego zestawu. Tym elementem jest torba na ramę XLC BA-W32.
-
Zrzucanie maratonowego błota
Minął okrągły tydzień od Bike Atelier Maraton w Częstochowie i Roch dopiero wczoraj miał czas żeby umyć rower z maratonowego błota. Cały poprzedni tydzień minął na skręcaniu mebli, bo remont w zasadzie w 85% jest skończony. Został tylko pokój Młodego, ale on musi poczekać, aż zrobi się chłodniej, bo trzeba zdjąć cały sufit i trochę go zaizolować, a obecne temperatury skutecznie zniechęcają Rocha przed promieniowaniem cieplnym. Zatem korzystając z wolnej chwili Roch postanowił częściowo ogarnąć swojego Cube’a z błota. Uzbroił się więc w 5 złotych i pojechał na myjnie. Całe 100 metrów od domu.
-
Bike Atelier Maraton 2021 – Częstochowa
Po długiej przerwie spowodowanej kowidem, lockdownem i całą otoczką związaną z obostrzeniami Roch wrócił do swoich zajęć. Oczywiście wrócił dużo, dużo wcześniej, ale dopiero teraz mógł w pełni wziąć udział w maratonie. Pierwsze podejście, do wyścigu w Tarnowskich Górach, skończyło się tym, że Roch pisał do organizatorów z prośbą o przeniesienie opłaty, bo ręka nie dawała rady utrzymać szklanki, a co dopiero kierownicy. Jednak start w Bike Atelier Maraton ma swoją długa historię. Ogólnie były przygody, było błoto, ale też był wypadek, byli ratownicy, a nawet była pierwsza pomoc. Ogólnie działo się, nawet więcej niż powinno się dziać, ale jadąc w wyścigu można spodziewać się wszystkiego. Dosłownie.
(więcej…) -
Lusterka rowerowe XLC MR-K12
Nie minęło wiele od ostatniej recenzji, a przed Roch leżą już nowe „gadżety”. Cudzysłów jest tutaj bardzo na miejscu, bo to o czym Roch będzie pisał wcale gadżetem nie jest, a ma realny wpływ na nasze bezpieczeństwo. Tak się złożyło, że Roch wstrzelił się z recenzją w czas kiedy trwa akcja Bezpieczny rower zorganizowana przez rowertour.com. I tak właśnie w dzisiejszej recenzji zostanie poruszona kwestia bezpieczeństwa na rowerze, a dokładnie tego co dzieje się za naszymi plecami, bowiem bohaterem – a w zasadzie bohaterami – tej recenzji będą lusterka rowerowe XLC MR-K12. A dokładnie to lewego i prawego lusterka, bo Roch dostał ich komplet.
-
Tylny błotnik XLC MG-C27
Lato w pełni, sezon wakacyjny uraczył wszystkich lejącym się żarem z nieba. Pogoda doskonała jak na wakacje. Nie licząc tych nawałnic i setek alertów RCB można powiedzieć, że lato tego roku jest wyjątkowo sprzyjające i oby tak pozostało jak najdłużej. Za Rochem już wakacyjny urlop, z którego przywiózł tonę piachu w samochodzie, setki zdjęć i zadowolone bombelki, które w morzu wyszalały się na cały rok. Przywiózł także nienachalną opaleniznę i rozwalony łokieć, ale tej dramy już chyba wystarczy. Najlepsze w tych wakacjach – oczywiście poza pogodą, miejscówką i rodzinnym wypoczynkiem ‒ było to, że jak Roch wrócił do domu to czekała na niego paczka z dobrem od rowertour.com. O paczce wiedział jeszcze podczas urlopu i ten fakt dodawał +100 do wypoczynku i relaksu. Po powrocie rozerwał gigantyczny karton i wyjął z niego tylny błotnik XLC MG-C27. I właśnie on jest bohaterem dzisiejszej recenzji.
-
Urlop, wakacje i kontuzja
Okres urlopowy można uznać za zakończony. W tym roku było wszystko; słońce, pogoda i woda, bo w tym roku urlop wyglądał trochę inaczej niż zawsze. Początkowo Roch planował, że jak to na urlopie, pojeździć na rowerze i pewnie załatwić wszystkie urzędy, ale okazało się, że jednak będzie inaczej. Poniedziałek został na załatwienie spraw remontowych, urzędowych i zakupowych, bo w wtorek zaplanowany był wyjazd nad morze. To polskie, Bałtyckie.
(więcej…) -
Krótka historia głupiej awarii
Jako, że pierwszy etap remontu zakończył się sukcesem to Roch zintensyfikował pedałowanie żeby odbić sobie te wszystkie dni spędzone z gipsem i wałkiem. Jednak coś ostatnio w gravelu nie grało (albo nie gravelowało; taki suchar). Znacie pewnie to uczucie, że z zewnątrz wszystko wygląda na dopieszczone, bo przecież człowiek dba lepiej niż o własną żonę, a jednak wsiadacie na rower i końcówki nerwowe wyczuwają, że coś nie działa. Jakby obcy rower znajdował się między nogami. To uczucie przechodzi w niepokój i niepewność. No więc Roch zaczął jeździć i obserwować.
Po kilku chwilach już wiedział gdzie leży problem. Pedały! To tam jest źródło niepokoju, to końcówki nerwowe na stopach przekazują do \”Rowerowego Ośrodka Mózgowego\” informację, że coś jest nie tak. To tam ma swój początek lęk i niepokój. Jednak to dopiero był początek ustalania tego, co jest nie tak. W końcu Roch wykrył awarię. Jeden pedał nie wpina się, a dokładnie to jedna strona jednego pedału nie wpina.
Parafrazując klasyka:
– \”Panie majster, rower się zepsuł!\”– \”Jak to, cały się zepsuł?!\”– \”Nie no, tylko pedał z jednej strony się nie wpina\”– \”A z ilu stron można wpiąć się w pedały?\”– \”No z czterech\”– \”No to mówcie, że trzy strony pedałów działają\”– \”Ale przecież to to samo!\”– \”No tak, ale znacznie lepiej brzmi!\”Początkowo Roch chciał się zabrać za pedały, ale nie dowierzał, że mogły paść. Przecież one są nowe, więc to nie możliwe. Roch wrzucił rower na stojak i zaczął oglądać pedały, a te nawet nie nosiły śladów zużycia. Owszem były otarte i porysowane, bo Roch żeby zrobić \”słit focie na insta\” posiłkuje się różnymi przedmiotami, ale pedały nie są zniszczone, a jednak nie wpinają się. No dobra, ale pedały łączą się z butami i tam Roch skierował swoje podejrzenia.
I to był strzał w dziesiątkę. Bloki w butach się skończyły, a w zasadzie to skończyły się już kilka razy bo śruby zaczęły się ścierać. No i to była przyczyna tego, że pedały nie działały. Nawet jakby bardzo się starać to nie było już szans na to, że blok \”zaskoczy\” w pedały. Był tak wytarty, że nawet tam nie sięgał. Szybka podmiana na nowe bloki i od razu lepiej. Buty wyraźnie wskakują w pedały, słuchać ten \”klik\” i noga pewnie trzyma się w pedale.
Lekcja z tej krótkiej historii jest następująca: problem zawsze jest pomiędzy siodełkiem, a kierownicą.
Przykład podpierania roweru:
Roch pozdrawia Czytelników. -
Człowiek gipsówka i jego przygody
Tak się złożyło, że Roch musiał nabyć nowych umiejętności, a w zasadzie to rozszerzyć wachlarz umiejętności, które już posiada. Bo o ile nie miał problemu z wierceniem, czy obsługą innych urządzeń to nie kładł nigdy płyt gipsowo-kartonowych, ale koniec końców położył te kartony, do tego posiadł też umiejętność ich gipsowania, czy \”obrabiania\”. Gdyby nie wyszło Rochowi w IT to zawsze ma wyjście awaryjne w postaci budowlanki, czy wykończeniówki. Jednak póki co to Roch wykańcza się giga remontem.
Tak, mógłby wynająć dedykowanego specjalistę, ale wiele razy Roch przekonał się, że po fachowcach trzeba poprawiać, więc to co potrafi zrobić albo potrafi nauczyć się robić to robi sam. Z rowerami jest podobnie; po większości serwisów trzeba coś dokręcić, poza tym dobrze jest uczyć się nowych rzeczy. I tak remont idzie całkiem sprawnie, niedługo wjadą kolorki na ściany, a Roch zajmie się kolejnym pomieszczeniem, tym najbardziej wymagającym, ale filmy na YT albo jakieś fora i grupy budowlane i \”będzie pan zadowolony\”.
Rowerowo też się dzieje, Roch pedałuje dookoła komina, raz nawet udał się na wieczorny wypad, ale okazało się że był to wypad na piwo i mecz. O ile tym pierwszym Roch nie gardzi, o tyle mecz dla Rocha był czymś obcym. W sensie wie, co to spalony, ale jakoś nie przywiązuje uwagi do narodowego kultu piłki nożnej. Jest wiele dyscyplin sportowych, w których mamy większe sukcesy, ale to piłkarze są tymi uwielbianymi.
* * * *
W zasadzie to Roch mógłby zacząć nową notkę, a tę wersje robocza skasować, ale postanowił dopisać ciąg dalszy do \”człowieka gipsówki\”. Otóż całe przedsięwzięcie pod tytułem \”nowy kwadrat\” jest już na ukończeniu. Teraz kilka dni będzie miał wolnego to może uda mu się wyskoczyć na wieczorny rower. Tak jak na przykład dziś, tj. w niedzielę bo ciąg dalszy Roch właśnie dopisuje w niedzielę.
Stopień zaawansowania prac pozwolił Rochowi na to żeby dziś zrobić sobie luźniejszy dzień. Aktywność remontową ograniczył tylko do założenia kontaktu i powieszenia lampy w przedpokoju, bo sterczące kable prądowe, nawet zaizolowane, wzbudzały w Rochu niepokój, że któryś bombelek będzie chciał sprawdzić szybkość różnicówki.
Rano jeszcze byli wszyscy na basenie, a potem Młody zgłosił problem techniczny z rowerem, bo hamulec przestał działać. A TEN hamulec jest najważniejszy, bo umożliwia robienie \”driftów\”. Tylna opona jest już zajechana, ale co poradzić, Roch jak był młody to też zajeżdżał opony jedna po drugiej. No więc po wyregulowaniu tylnego hamulca i nasmarowaniu łańcucha w rowerze Młodej wpadli na genialny pomysł wypadu rowerowego.
Roch wiedział, że to niezbyt dobry pomysł, bo poranny basen dał się im w kość, ale jak chcieli to czemu nie. Jedynym problemem było to, że zegarek Rocha po raz trzeci jedzie do serwisu, więc GPSy przez jakiś czas będą zapisywane za pomocą Stravy, ale Garmin szybko uwija się z serwisem, więc Roch obstawia, że pod koniec tygodnia znowu będzie miał zegarek na nadgarstku. Póki co zostaje przerzucać dane pomiędzy Stravą, a Garminem.
Na zakończenie tej zbiorczej notki nie pozostaje nic innego jak napisać, że w niedzielny wieczór udało się jeszcze wyjść na rower i pojechać w okolicę Warty, ale z rzeki zostały tylko komary. Jednak po tak długiej przerwie fajnie było popedałować nawet w chmurze komarów. Na zakończenie zdjęcie i ślad GPS.
I obietnica, że od teraz notki będą się pojawiały częściej, bo póki co remont jest zakończony.
I obiecany GPS:
Roch pozdrawia Czytelników.
PS. Chaotyczność notki wynika z pisania jej przez tydzień – to pierwsza i – oby – ostatnia taka.