Autor: Roch Brada

  • Coś na kształt solarium

    Roch, po hektolitrach wylanego potu, stwierdził, że trzeba zmienić technologię wytwarzania płytek, bo żelazko już nie wystarcza. Ostatnia płytka powstawała w bólach i, po kilku modyfikacjach, ostatecznie nie wygląda tak superowo, jak w zamierzeniach. Trzeba przejść na metodę fotochemiczną, która gwarantuje lepsze odwzorowanie, ale coś za coś.

    Żeby myśleć o tej metodzie trzeba mieć lampę halogenową albo inną emitującą promienie UV. Oczywiście gotowce są horrendalnie drogie, a Roch chce ciąć koszty bo kryzys w końcu jest. W końcu znalazł “tani” projekt, oparty na diodach LED, jednak potrzeba ich 54 sztuki, ale to i tak koszt mniejszy niż zakup lampy. Roch zbuduje małe solarium dla płytek, o ile żelazko zechce wytrawić płytkę.

    ****

    Poza elektroniką Roch wyszedł na powietrze żeby przewietrzyć umysł, rozruszać kości i sprawdzić w terenie, czy będzie pogoda na weekend. Śnieg jeszcze leży, ale pogoda poprawia się i są szanse na jakiś rowerowy wypad w weekend. Trzeba trzymać kciuki za pogodę i za wiosnę, żeby przyszła w końcu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Niby wiosna, a śnieg pada

    W zamierzchłych czasach, znanych Rochowi z opowiadań, było tak, że na 1 maja padał śnieg, ale Roch nie potrafił sobie wyobrazić takiej sytuacji; bo jak w maju może padać śnieg? Jednak coraz częściej zastanawia się, czy w tym roku będzie ciepło, czy w maju Roch będzie chodził w polarze, czapce, a w bagażniku nadal będzie łopata do odśnieżania zamiast piknikowego kocyka, na wypadek gdyby jakaś Fanka chciała z Rochem ucztować.

    Prognozy nie nastrajają optymistycznie, do końca tygodnia ma przelotnie padać, wiać i być brzydko. Szczęście, że Roch ma co robić, inaczej szybko dostałby sweterek z przydługimi rękawami. Dziś, na ten przykład, Roch łatał przebitą dętkę w rowerze mamy, która jeździ więcej niż Roch w ostatnim czasie. Dziurki były dwie, spowodowane czymś na kształt zszywki tapicerskiej, później zajął się troszkę elektroniką, coś tam porzeźbił, a na zakończenie dnia był serwisantem, bo znowu komputer się popsuł.

    Tak więc dzień minął w miarę ruchliwie, a wszędzie Roch słyszy “Hurroo Hurroo!”, czyli fragment piosenki, którą został zarażony przez Koyocika. Zespół nazywa się Dropkick Murphys i gra wypasioną muzyczkę, którą Roch odkrył i zakochał się, a żeby zarazić innych to fragment z Tuby:

    Dropkick Murphys – Johnny, I Hardly Knew Ya
    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=QKIocZ3WbgE&hl=pl&fs=1&color1=0x3a3a3a&color2=0x999999&w=425&h=344]
    Roch pozdrawia Czytelników. Hurroo Hurroo!

  • Dlaczego ostatni kawałek ciasta jest najsmaczniejszy?

    Roch musiał pojechać do Sosnowca, wsiadł więc do samochodu, wziął GPS, wstukał adres i pojechał. Do Sosnowca jechać musiał bo konsultacje, bo takie tam inne zajawki, bo dawno nie widział budynku zwanego “żyletą”. Na miejscu Roch zaparkował samochód i wszedł do środka. Jak zawsze winda był na górze, a nie na dole, a czekanie, aż zjedzie nie miało sensu. Roch pokonywał kolejne piętra, mijając kolejne katedry, instytuty, aż w końcu wdrapał się na na czwarte piętro.

    Podnosząc płuca, które wcześniej wypluł Roch zapukał do pokoju 418, ale zza drzwi wydobywała się tylko cisza. Po naciśnięciu klamki drzwi stawiły wymowny opór, co oznaczało, że nikogo nie ma. Roch postanowił poczekać, bo był umówiony na konsultacje i specjalnie po to jechał. W końcu się doczekał, wszedł, skonsultował, i wrócił do domu.

    Pogoda nadal pod psem, wiatr, deszcz, zimno, jesiennie i depresyjnie. Roch siedział w domu, nie robił nic, poza drzemką, no i zjedzeniem reszty ciasta. Ostatni kawałek był najsmaczniejszy, ale dlaczego tak jest to najwięksi uczeni nie potrafią wyjaśnić. Zawsze ostatni kawałek smakuje tak, jak powinno smakować całe ciasto. Trochę filozofii na blogu też musi być.

    A propos bloga to coraz mniej przypomina rowerowy, za co Roch przeprasza, ale chęć “pisania” jest silniejsza.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Kiedy przyjdziesz wiosno?

    Wczorajsza pogoda spowodowała, że Roch zapragnął już wiosny, a nawet zaczął planować jakiś niedzielny wypad. Jednak pogoda zweryfikowała plany wypadowe i uziemiła Rocha. Rano jeszcze było w miarę ładnie, choć zimno, lecz z upływem czasu niebo zachodziło chmurami, aż w końcu rozpadał się na całego.

    W związku z tym Roch siedział w domu i z nudów pożerał ciasto z jabłkami. Waga znowu podskoczy, a pogoda nie pozwoli na zrzucenie zbędnego balastu tak, żeby w lecie pokazać się w koszulce bez wystającego mięśnia powstałego wskutek brzydkiej pogody i nieumiarkowania w jedzeniu.

    W prognozy Roch przestał wierzyć bo niby ma być pogodnie, a za oknem pada. Innym razem ma padać, a jest pogodnie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Idzie wiosna!

    I to nie dlatego, że wszystko kwitnie, jest ciepło i Roch jeździł na rowerze. Wiosna idzie dlatego, że Rochowi wyskoczyła brzydka, swędząca i szczypiąca opryszczka, która co roku zwiastuje nadejście wiosny. Tylko patrzeć jak temperatura podskoczy do 20°C, ptaszki zaczną ćwierkać, a dziewczyny zrzucą z siebie tony ciuszków powodując, że Roch będzie zajęty podziwianiem widoków, a nie patrzeniem gdzie jedzie.

    Skoro Roch jeździł na rowerze to wypadało by napisać gdzie jeździł i z kim. Roch wybył na rower sam i bez określonego celu. Zdał się na swoją intuicję i nogi, które miały ogromną ochotę pedałować. Na początek Roch pojechał do Świerklańca, ale to było za mało. Ze Świerklańca Roch pojechał do Radzionkowa, a z Radzionkowa wyskoczył na Dolomity, aby sprawdzić, czy można już jeździć po krzakach, czy jeszcze jest za mokro.

    Po drodze spotkał Damiana i uwaga.. Alę, rowerzystkę. Gdyby nie Ala to Roch pogadałby chwilę i pojechał dalej przed siebie, ale takiej “okazji” nie można było zmarnować. Roch pojechał więc z Damianem, modyfikując swoje wcześniejsze plany. Roch, nagle odzyskał kondycję, przestał spać i dyszeć, nabrał werwy niczym po zgrzewce Red Bulla. Okazało się, że Ala musiała jechać do domu, ale i tak warto było modyfikować swoje plany.

    Na zakończenie wypadu Roch przejechał przez miasto i wrócił do domu. Po raz pierwszy w tym roku Roch zrobił więcej niż 30km, co jest kolejny zwiastunem, że wiosna idzie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Pierwszy dzień wiosny

    Podobno dziś jest pierwszy dzień wiosny, tak twierdzi telewizja, radio i inne media, łącznie z Google, które zmieniło logo z tego okazji. Problem z tą wiosną jest taki, że jest jest, a jakby jej nie było. Pada śnieg, jest zimno, a pszczołom nie chce się zapylać kwiatków. Najwidoczniej wiosna jest w Google, radiu i telewizji, ale nie u Rocha, a za pasem weekend, który Roch chciałby spędzić na rowerze i w miłym towarzystwie.

    Dziś Roch ponownie siedział w domu, o rowerze można było zapomnieć przez opady śniegu. Rano wyskoczył na zakupy, oczywiście jako szofer, do miasta, potem zjadł obiadek i już miał łapać za lutownicę, ale stwierdził, że da jej odpocząć, a i Roch sobie odpocznie trochę od lutowania, ale już jutro planuje zrobić kolejną płytkę, o ile wszystko się powiedzie i pogoda znowu nie dopisze.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Szara strefa

    Roch zaczyna dorabiać na boku, nie jest to żadna tajemnica, bo potrafi uruchomić kilka zakręconych usług, czasem podpowiada co i gdzie kliknąć, żeby serwer wpuszczał, albo nie. Oczywiście wszystko odbywa się w szarej strefie, na boku, czy jakkolwiek to się nazywa.

    W ostatnim czasie Roch potrzebował wolnej gotówki, a swojej żelaznej rezerwy nie chciał naruszać. Tak się złożyło, że zepsuł się komputer u sąsiada no i Roch, jako ostatnia deska ratunku, został wezwany. Sąsiad biadolił, że trzeba formatować, że zdjęcia się skasują, że dokumenty zniknął, że cała praca pójdzie na marne.

    Roch wykonał czary mary, odprawił tajemne gusła, na koniec krzyknął \”fixboot\” i komputer ożył. Normalnie nie kasowałby sąsiada bo czasem Roch może potrzebować pomocy, ale tym razem Roch zrobił wyjątek, za uratowanie danych Roch przyjął zapłatę, która zostanie przekazana na cele elektroniczne.

    Ale dość tej autopromocji. Pogoda pod psem, a zbliża się weekend więc trzeba by zacząć myśleć o jakiejś przejażdżce rowerowej. Jeśli pogoda dopisze to Roch obowiązkowo idzie pedałować. Może w końcu dojdzie do upragnionego spotkania Koyota z Rochem bo dawno się nie widzieli i w ogóle.

    Tak więc, Czcigodni, trzymajcie kciuki za pogodę, Roch już odprawia modły za pogodny weekend.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Chowaj się! Zaraz wybuchnie!

    Po trzech dniach kombinowania, hektolitrach wylanego potu, niezliczonej ilości słów typu motyla noga, po kilku zwątpieniach we własne umiejętności przetwornica została pokonana. W końcu Roch poprosił o pomoc swojego Guru od elektroniki, mentora i przewodnika po świecie kondensatorów, cewek, dławików i tranzystorów. Uzbrojony w lutownicę, Roch poszedł na korepetycje i zobaczyć jak oporna przetwornica wywiesza białą flagę.

    Według schematu wszystko było w porządku, jednak w generatorze \”nóżki\” nie były złączone i nie układ nie pracował. Po złączeniu nadal cisza w układzie, wymiana kondensatora trochę poprawiła sytuację, ale do 16V brakowało 13V. Kolejne zwiększenie pojemności nic nie dawało, jak były 3V tak zostały.

    W końcu schemat został olany i, jako błędny, wylądował w koszu. Po czterech godzinach udało się, przetwornica ruszyła po zamianie miejscami dwóch tranzystorów, ale było jedno ale..

    Działa! Ale chowaj się zaraz kondensator wystartuje – powiedział Tomek, co oznaczało żeby uciekać bo zaraz wybuchnie.

    Przetwornica zaczęła wytwarzać 30V, a w teorii powinna \”pompować\” 16V. Udało się odciąć zasilanie i nic nie wystartowało, ale napięcie było jakby z duże. Pomogło zwiększenie oporności i układ zaczął działać. Przetwornica, jak i cały programator, śmiga, aż miło.

    Korporacja, która już była opisywana na blogu, wypuściła bubel. W samej płytce były dwa poważne błędy, o drobnych pomyłkach nie wspominając. Układ jest przeznaczony dla początkujących elektroników, czyli dla Rocha i faktycznie – początkujący nie ma szans na samodzielne uruchomienie układu.

    I tak minęło przedpołudnie, popołudnie i cały dzień. Roch postanowił, że samodzielnie zrobi programator, już po prawkach, i wyśle go do Korporacji. Niech mają jeden działający.

    ****

    Poza tym nudy u Rocha, za oknem śnieg lub deszcz więc cały dzień siedzi w domu. Tęskni za rowerem i za wypadami, ale cóż zrobić jak pogoda kaprysi. W statystyki nawet nie zagląda bo takiej czerwieni to nigdzie nie ma. W tym roku trudno będzie wykręcić więcej niż osiem tysięcy. Trudno się mówi.

    Roch pozdrawia swojego Mentora i pozostałych czytelników.

  • Oporna przetwornica

    Roch podjął się zadania niewykonalnego, taka elektroniczna mission impossible, czyli uruchomienia przetwornicy. Niczym agent Hunt, Roch starał się wykonać misję, ale oporna przetwornica zawsze znajdowała sposób żeby powiedzieć Rochowi \”a weź ty mnie w emiter pocałuj, ty kolektorze\”. Jednak Roch nie poddawał się i nadal czynił czary nad upartą przetwornicą, a że deszcz ze śniegiem padał to całkowicie poświęcił się sprawie przetwornicy.

    Niby nic trudnego podnieść 5V do 12V; dwie bramki NAND, kondensator, opornik, trzy tranzystory, dioda prostownicza i dwie diody Zennera i jest 12V. Jednak Roch zawsze ma pecha i wszystko się komplikuje. Z prostego układu zrobił się dwudniowy pożeracz czasu połączony ze stresorem. Wszystko sprawdzone, wymierzone, a nawet wymienione i nadal na wyjściu nie ma nawet zbliżonego napięcia. Na dziś Roch dał sobie spokój bo agresor się załączył i mogłoby się skończyć wyrzuceniem ustrojstwa za okno.

    Nie ma to jak rower, w którym nic nie marudzi, nie protestuje, nie ma napięcia (także tego comiesięcznego). Odpowiednio wypieszczony rower odwdzięcza się Rochowi cudownymi doznaniami, wiatrem pod kaskiem i ładnymi widokami. A taka przetwornica? Szkoda słów…

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Okno pogodowe

    Był Roch na rowerze pojeździć. Pogoda w Internecie wróżyła godzinne rozpogodzenie więc nie można było nie jeździć. Wczorajszą pogodę niech motyla noga więc dziś Roch musiał wstrzelić się w chwilowe rozpogodzenie żeby trochę popedałować.

    Udało się, Roch nie zmoknął, nie złapał go śnieg, a jedynie zimniejszy wiatr co nie przeszkadzało zbytnio, ale też nie pomagało. Roch kręcił się po okolicy bo gdyby okno pogodowe miało się zamknąć to Roch szybko czmychnie do domu. Kręcąc się po okolicy nabił dwadzieścia kilometrów co, jak na jego kondycję, jest słusznym wynikiem.

    Po powrocie do domu Roch zajął się walką z przetwornicą, a okno pogodowe zostało zamknięte.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Złośliwość pogody

    Znane przysłowie mówi, że w marcu jak w garncu, ale to co dzieje się z pogodą nie przypomina garnca, a jakiś bulgoczący, piekielny kocioł. Wczoraj pogoda dopisała, Roch inaugurował sezon, a dziś – chcąc kontynuować inaugurację – padał deszcz. Oczywiście zaczął popołudniu, równo o godzinie 1300 bo właśnie wtedy Roch planował wyjść na rower.

    Wkurzający kapuśniaczek padał, aż do zmroku uniemożliwiając Rochowi jeżdżenie na rowerze i, przede wszystkim, spotkanie z Koyotem. Deszcz przestał padać jak zaszło słońce, co ewidentnie świadczy o złośliwości pogody.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Są dziewczyny, są rowery, jest wiosna

    Po wczorajszych opadach śniegu Roch utracił już nadzieję na pogodny weekend, a o wyjściu na rower przestał już myśleć. Jednak pogoda miło go zaskoczyła słońcem i znośną temperaturą. Roch, wraz z Michałem, pojechali na Świerklaniec. Tam odbył się relaks, na dosyć niepewnym i chybotliwym mostku.

    Pogoda dopisała, było słońce, było ciepło, były dziewczyny, były rowery, był aparat i było fajnie. Dziewczyny pomykały sobie na rolkach, Roch cieszył oko zacnymi widokami, można śmiało powiedzieć, że wiosna nadchodzi.

    Po skończonym relaksie pora było wracać do domu bo im później tym zimniej. Po drodze spotkali się z innymi rowerzystami, którym powietrze do głowy uderzyło i starali się z dyskryminować Rocha i Michała jako rowerzystów, ale przytomny Roch wytknął jednemu z nich, że ma plastikową osłonkę, a Michał zauważył, że na hamulcach zostały żółte naklejki instruujące jak hamować.

    Po krótkiej wymianie zdań rozjechali się w przyjaźni bo żarty żartami, ale lubić się wypada.

    Jeśli pogoda dopisze, a dopisać musi, to jutro Roch uskutecznia kolejny wypad z Koyotem. Długo oczekiwany zlot w końcu nastąpi.

    Roch pozdrawia Czytelników.