Autor: Roch Brada

  • Nie ma towaru w Sieci

    Od zawsze Roch uważał, że w Internecie jest wszystko, że to taki globalny śmietnik, w którym można znaleźć wszystko, a nawet więcej. Dziś jednak jego mały, globalny, świat uległ załamaniu. Wszystko za sprawą maila w sprawie programatora, który zamówił wczoraj. Okazuje się, że:

    \”Niestety w chwili obecnej nie posiadamy zamawianych pozycji w magazynie, wkrótce jednak zamawiane towary powinny pojawić się w magazynie i zamówienie zostanie zrealizowane.\”

    I teraz Roch ma dylemat filozoficzny, czy czekać na zapełnienie się magazynu, czy zrezygnować i szukać szczęścia w innych sklepach. Problem w tym, że w innych sklepach nie ma, a jeśli są to jeden sponsor nie wystarczy, a i pewnie dziesięciu miałoby problem żeby sfinansować zachciankę Rocha.

    Można, w ostateczności, popełnić taki programator własnoręcznie, ale pojawia się kolejna kłoda pod nogami Rocha bo kto zaprogramuje programator? No właśnie nikt, więc jakby na to nie patrzeć to Roch ugrzązł w du.. żych krzakach.

    Na domiar złego śniegu przybywa, a przez to Roch codziennie dopisuje kolejne zero w statystykach i łapie coraz głębszy dołek, a będzie jeszcze gorzej bo jutro trzeba uruchomić samochód, a ten jest już zasypany po sam dach i pewnie Roch będzie musiał odśnieżyć połowę parkingu żeby w ogóle zacząć myśleć wyjechaniu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Sponsor znaleziony

    Po przedwczorajszej notce, w której Roch poszukiwał sponsora posypała się lawina propozycji partycypowania w kosztach programatora. Roch nie wiedział którą ma wybrać, jedna lepsza od drugiej. Biedny Roch popadł w zadumę i stwierdził, że sam sobie zafunduje programatorkę. Sięgnął więc do słoika i zaczął liczyć miedziaki. Gdy doszedł do pięciu złotych stwierdził, że trza się uśmiechnąć do mamy i taty co by dorzucili się do kosztów przesyłki.

    Chwilę później odbierał maila potwierdzającego zakup programatora, obliczał kwotę i okazało się, że sam programator Roch zakupi ze swojego funduszu reprezentacyjnego, a przesyłkę – niestety – pokryją zewnętrzne źródła finansowania.

    Jednak uzbrojony w programatorkę będzie konstruował roboty i sprzedawał. Już nawet rozpoznanie rynku odbyło się i są szanse na powodzenie.

    ****

    Popołudniu Rocha nawiedził bardzo ładny ptaszek. Niby nic specjalnego, ale jakoś tak zaczął pozować gdy Roch pstrykał mu zdjęcia, a później udał się do karmnika celem zapełniania brzuszka ziarenkami słonecznika, których w karmniku jeszcze trochę było.

    Ptaszka można pooglądać u Rocha na Pikasie:

    Mały gość

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciągnięcie kabla

    Tytuł notki może trochę prowokować bo różnie można to interpretować, ale Roch faktycznie ciągnął kabla. Najpierw zdejmował izolacje, potem ekran, aż w końcu dobrał się kabla właściwego i jemu też zdjął izolację. Potem włożył w dziurkę i zalutował. Czynność tę powtórzył osiemnaście razy co oznaczało, że robił kabel RS232 do swojego robota żeby można było nim sterować za pomocą komputera.

    Na zewnątrz koniec świata, śnieg sypie, wiatr wieje i o rowerze można zapomnieć. Pozostaje elektronika i wymyślanie coraz to nowych pochłaniaczy pieniędzy, ale koniec o elektronice bo jeszcze trzeba będzie zmienić nazwę bloga z powodu przewagi tematów lutowniczych nad rowerowymi.

    Śniegofobia nadal nie pozawala Rochowi wyjść na rower, ale jak pogoda się poprawi to może jutro zrobi się jakiś malutki i skromniutki wypadzik na Repty, a może nawet kilka zdjęć uda się zrobić bo ostatnio coś Roch i w dziedzinie zdjęć opuścił się.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Śniegu przybywa, a kondycji ubywa

    Luty się kończy, a końca zimy nie widać. W zeszłorocznych statystykach luty był w większości przejeżdżony, a przecież Rochowe statystyki nie kłamią, a tegoroczne statystyki jakoś zatrzymały się na 15 stycznia, a ani drgną z kilometrami. Prognozy też nie zachęcają do robienia jakiś planów odnośnie tego gdzie by pojechać na rowerze.

    Skoro już jesteśmy przy rowerze to stoi on i się kurzy, a przy okazji kusi żeby gdzieś pojechać, no ale śniegofobia jest silniejsza od chęci pojeżdżenia i Roch z rowerem siedzą w domu. Żeby tak całkiem się nie zanudzić to Roch zajmuje się, amatorsko, elektroniką, a szczególnie tworzeniem swojego wypasionego robota, który niewiadomo kiedy powstanie bo co rusz pojawiają się jakieś problemy.

    Kwestia silniczków została rozwiązana; dzięki uprzejmości zaprzyjaźnionego PWiK Roch dostał sześć niedziałających napędów CD (w tym jeden trafił się DVD), z których wykręcił osiemnaście silniczków w tym spora ilość to silniczki krokowe szczególnie porządane przez Rocha.

    Pozostaje kwestia zaprogramowania ATmegi, ale żeby to zrobić to trzeba mieć programator, który można samemu złożyć, ale żeby go uruchomić to trzeba mieć zaprogramowany procesor, który trzeba zaprogramować innym programatorem, który już działa. Koniec końców Roch zaczął poszukiwania sponsora, który dołoży się do programatora, ale jakoś nikt nie pała chęcią partycypowania w kosztach.

    W związku z tym Roch samodzielnie wyłoży kasę, ale jak ktoś kurna będzie chciał coś zaprogramować to pięć złotych trza będzie wyłożyć, a co. Poza Koyotem, który programowanie ma gratis.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Reżyser jak z koziej..

    Po wczorajszych bojach z Windows Movie Maker i wielokrotnych próbach zrobinia filmu z niczego Roch poddał się i stwerdził, że \”nie da się\”. Jednak obudziwszy się dziś rano Roch poczuł, że może wszystko, a przynajmniej zmontować film i wrzucić go na Tubę. Owszem, po kilku godzinach walki z formatem 3gp i zawieszającym się Movie Makerem udał się dodać tytuł i napisy końcowe.

    Poza tym, że Roch udawał reżysera nic specjalnego nie wydarzyło się, śniegu miast ubywać to przybywa, a więc perspektywa jakiejkolwiek przejażdżki znacząco się oddala, a kondycja powoli zanika. Jak tak dalej pójdzie to Roch będzie pisał, że przejechał pięć kilometrów, a czuje się jakby przejechał ich 105.

    Na zakończenie obiecany film, o jakości HD oczywiście można zapomnieć, o przestrzennym dźwięku również. Reżyseria: Roch, w głównej roli występuje zielona dioda:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=vcTCfxy-dQQ&hl=pl&fs=1&w=425&h=344]

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Żyje, to żyje!

    Ostatni dzień walki ze sterownikiem robota, który w założeniach będzie grał, śpiewał, świecił, a może nawet uda się go złożyć do końca. Roch zalutował ostatnie części, w tym zakupiony stabilizator, używany opornik i złącze z odzysku. Po zakończonej pracy Roch zrobił sobie kawę i rozpoczął próbę uruchomienia lub, co bardziej prawdopodobne, zepsucia tego co przed chwilą zostało skończone.

    Pierwszym poważnym problemem okazało się zrobienie zasilania, bo resztka przewodu gdzieś się zagubiła, ale Roch sięgnął do szuflady znalazł starą myszkę i obciął jej ogonek. Wszystko było przygotowane do hucznego uruchomienia urządzenia. Roch włożył wtyczkę do dziurki, a drugi koniec zamocował w zasilaczu. Pstryknął włącznik i urządzenie ożyło. Roch poczuł się jak Frankenstein i krzyczał It\’s alive. It\’s alive.

    Wszystko to z powodu świecącej się diody power, która sygnalizowała, że prąd jest. Pozostałe trzy wymownie milczały, ale to normalne bo procesor nie był jeszcze zaprogramowany więc same 0xFFF (jedynki) nie wiele mogą zrobić.

    Z uruchomienia powstał film, ale jak na złość Movie Maker odmówił współpracy i nie można było wstawić ładnych napisów i dlatego, przynajmniej na razie, film nie trafi na Tubę bo wersja reżyserska nie jest porywająca.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • A i tak najlepsze były żabki

    Nadszedł ten dzień i Roch zabrał graty elektroniczne, zapomniał miernika i schematu, ale twardziele lutują bez miernika, a schematy to dobre dla mięczaków są. Roch udał się do Koyota celem udzielenia kilku rad jak przylutować coś do czegoś.

    Uczeń bardzo pojętny to i wystarczyło raz pokazać, a potem już było z górki, Roch zaginał druciki, a Koyot lutował, przy końcu Roch już tylko zaginał druciki, a Koyot wkładał i lutował. Jednak dziurki szybko się skończyły, a ochota na lutowanie została.

    Efekt końcowy zaskoczył nawet Rocha ponieważ wszystkie elementy siedziały równo i pewnie. Nic tylko narobić płytek i zawieźć to do Koyota żeby polutował bo idzie mu to doskonale, a Roch jakoś leniwy jest i czasem jedną płytkę robi kilka dni.

    Zawsze jakaś wymówka się znajdzie, a to części nie ma, a to pogoda jest ładna i na rower można iść, a to jeszcze coś innego. Leń jakiś w Rocha wstępuje, ale powstał nowy, wspólny projekt to Roch będzie się musiał zmobilizować, ale szczegóły póki co pozostają utajnione.

    Czas miło spędzony, a i pożytecznie bo coś zostało stworzone.

    A i tak najlepsze były żabki.

    Roch pozdrawia Koyota i pozostałych Czetelników.

    PS.

    Efekt (prawie) końcowy:

  • Lakiernik

    Roch otworzył produkcję obwodów PCB na całego. Nie dość, że ścieżki wychodzą już równe, nie przerwane i co najważniejsze za pierwszym razem to jeszcze Roch odkrył sposób na zrobienie opisów na płytce i zabezpieczenie tego wszystkiego przez zmyciem, wyparowaniem i utlenieniem.

    Z tym zabezpieczaniem to jednak drobny problem jest ponieważ Roch używa lakieru, który rozpylony w domu powoduje uaktywnienie agresora wśród domowników. Dlatego Roch i puszka lakieru dostali wybór: albo piwnica, a balkon. Roch wybrał balkon bo było bliżej, a temperatury są raczej zbliżone.

    Roch położył płytkę na parapecie, psiknął na nią lakierem i patrzył jak tworzy się warstwa ochronna, a płytka nabiera profesjonalnego wyglądu. Jednak Roch nie zamieści zdjęcia bo to ma być niespodzianka i do środy płytka leży w Rochowym sejfie.

    Miało być o rowerze, a wyszło o elektronice.

    Roch pozdrawia i przeprasza Czytelników.

  • Trochę wiosny, trochę zimy

    Niby to w marcu jak w garncu, a w kwietniu trochę zimy, trochę lata więc kto by się spodziewał, że już w lutym pogoda zacznie tak grymasić. Wczoraj słupek wskazał dziesięć stopni powyżej zera i Roch myślał, że weekend spędzi na rowerze, ale nie było mu to dane.

    Po pogodnej sobocie przyszła śnieżna niedziela i z roweru wyszło zero, null, nic. Do pełni szczęścia brakowało tylko deszczu, który zaczął padać popołudniu i był komplet. Roch zmuszony był siedzieć w domu i nudzić się bo wczoraj skończył robić edukacyjną płytkę i nic więcej do roboty nie było.

    W związku z tym Roch ogłasza protest, stanowczy i zdecydowany, przeciwko kaprysom lutego bo co najwyżej Roch może podkuć sobie buty, a nie patrzeć w niebo i zgadywać, czy spadnie śnieg, czy deszcz, czy wszystko razem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Chrzest bojowy

    Pogoda dopisała, słupek rtęci wskazał 10°C więc nie można było nie iść na rower. Roch, wraz z Michałem, pojechali na Świerklaniec gdzie planowali polansować się, może nawet jakieś zdjęcie zrobić. Roch czuł, że stanie się coś wyjątkowego, ale w najgorszych snach nie przypuszczał, że stanie się najgorsze.

    Początkowo Roch pozował do zdjęć, ale coś go niepokoiło. Zaczęło się od problemów z oderwaniem stopy od pedała, ale Roch tłumaczył to sobie tym, że dawno nie jeździł i zapomniało mu się. W końcu pojechali do centralnej części parku i wjechali pod schody tak żeby ludzie widzieli jak się jeździ. No i Roch pokazał jak się jeździ, a właściwie jak się upada bo nie zdążył wypiąć się z pedałów i koncertowo przydzwonił o podłoże.

    Niestety nie zostało to uwiecznione bo Roch jak szybko upadł tak szybko powstał bo głupio tak leżeć i narzekać że boli prawa noga i prawa ręka. Ze Świerklańca wrócili do domu, a Roch na pocieszenie dostał piwko do wypicia bo trzeba było oblać pierwsze nie wypięcie się z pedałów.

    Licznik wskazał 25 kilometrów co jest niezłym wynikiem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Rower zaliczony

    Zgodnie z wczorajszymi zapowiedziami udało się wyjść na rower i trochę pojeździć. Jednak nim Roch mógł wyjść na rower musiał go odkurzyć. Jednak takie przestoje nie służą sprzętowi, ale co poradzić jak zima co rusz wraca. Po czynnościach przygotowawczych Roch wskoczył w buciki i pojechał do.. sklepu elektronicznego. Postanowił, że przy okazji kupi części potrzebne do wykonania robota, grającego, śpiewającego, a może nawet jeżdżącego.

    Po zakupach Roch mógł delektować się jazdą bez kominiarki, bez grubych rękawic, czyli pełen luz. Roch wybrał się Świerklaniec, ale tam nie dojechał bo im dalej tym asfalt był bardziej mokry, a jazda po kałużach Rocha nie cieszy.

    Zawrócił więc i pojechał w kierunku Pniowca, ale tam też nie dojechał bo mu się zwyczajnie nie chciało. Pokręcił się trochę po mieście i wrócił do domu. Kilometrów wyszło 15, co jest niezłym wynikiem. Jutro prawdopodobnie też Roch pójdzie na rower bo pogoda ma się utrzymać, a temperatura ma wzrosnąć.

    I będzie okazja zrobić jakieś fajne zdjęcia.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Jutro rower. Obowiązkowo!

    Tak właśnie sobie powtarza Roch chodząc od ściany do ściany. Przez to chodzenie Roch wytarł podłogę, ale co tu robić, gdy śniegu już nie ma, a woda jeszcze płynie. Dziś już mniej, ale jeszcze można trafić na jakąś samotną kałużę.

    Tytuł notki wcale nie przypadkowy i wcale nie jest to kolejna pusta zapowiedź bo Roch jest zdeterminowany do jakiegoś krótkiego wypadu. W domu nie ma co robić i, gdyby dysponował zasilaczem awaryjnym, zapewne podłączył by go do czajnika elektrycznego jak miał to w zwyczaju robić w czasie urzędowania w zaprzyjaźnionym PWiK.

    Wszelkie prognozy zapowiadają na jutro sześć stopni powyżej zera, a więc rower będzie obowiązkowym punktem dnia, pomiędzy wizytą w zaprzyjaźnionym PWiK, a wizytą w punkcie ksero bo trzeba przygotować rysunek płytki, powiercić dziurki i takie tam.

    Roch pozdrawia Czytelników.