Autor: Roch Brada

  • Oponka

    W życiu każdego faceta, wyszło strasznie patetycznie, nadchodzi taki etap kiedy staje przed lustrem i wypowiada \”rośnie mi brzuch\”. Roch doświadczył tego na własnej skórze kiedy w lustrze zobaczył, że dookoła \”coś\” się odłożyło.

    To \”coś\” to efekt m.in tłustego czwartku, który w szczycie formy wypadał co drugi lub trzeci dzień, to także efekt braku ruchu, choć w ostatnim czasie Roch stara się to nadrobić chociażby ostatnia piesza ekspedycja na Dolomity, czy dzisiejsze machanie łopatą żeby wykopać samochód spod trzydniowego śniegu.

    Jednak to nie jest skuteczny sposób na oponkę; jedyny słuszny i skuteczny sposób to wejście na rower i popedałowanie przed siebie, w bliżej nie określonym kierunku jednak to nie jest możliwe bo śnieg nadal pada, a teraz już śnieg z deszczem więc jakakolwiek aktywność nie wchodzi w grę.

    Na polu walki z robotem też zastój bo kluczowy element, jakim jest programatorka, utknął gdzieś i nawet nie wiadomo gdzie. Telefony milczą, maile wpadają w czarną dziurę, ogólnie nie widać światełka w tunelu.

    Roch kończy to smęcenie i pozdrawia Czytelników.

  • Roch czuje, że żyje

    Wstając rano z łóżka Roch czuł jak każdy jego mięsień wysyła do mózgu sygnał \”hej, informuję, że bolę\”. Robiły to także te mięśnie, o których istnieniu Roch nie wiedział. Wszytko to przez niespodziewany wysiłek, który dzień wcześniej Roch uskuteczniał.

    Jest to kolejny dowód na to, że kondycja Rocha jest w stanie opłakanym, a właściwie nie ma jej wcale. Problem będzie jak Roch wsiądzie na rower bo jednak Roch odzwyczaił się od roweru. Wszystko przez ten cholerny śnieg, który nie chce stopnieć.

    Zima w tym roku zagrała na Rochowym nosie, ale to nic – Roch odegra się na niej. Jeszcze nie wie jak, ale zemsta będzie słodka.

    Obolały Roch pozdrawia Czytelników.

  • Zdobywanie Dolomitów

    Zgodnie z zapowiedziami Roch rozpoczął przygotowania do pieszej wyprawy na Dolomity. Wraz z Rochem szedł Michał i jechała, na sankach, Nadia. Początkowo szło się fajnie, ale z biegiem czasu i kilometrów entuzjazm opuszczał Rocha ponieważ zaczął sobie uświadamiać, że jego kondycja jest w opłakanym stanie. Gwoździem do trumny, dla Rochowej kondycji, były liczne ucieczki przed śnieżnymi atakami, co rusz przepuszczanymi na Rocha i Michała.

    Gdzieś w połowie drogi padło kluczowe pytanie:

    Zmęczyłaś się? – Zapytał Michał.
    Tak – Odpowiedziała Nadia.
    Ufff, to dobrze – Odpowiedzieli chórem Roch z Michałem.

    Dalsza część marszu była jakby spokojniejsza, Rocha nie musiał się oglądać, czy nie leci na niego śnieżna kula. Na Dolomitach ludzi było więcej niż w lecie, nie dało się spokojnie przejść bo z każdej strony można było się spodziewać jakiegoś narciarza.

    Nie mniej jednak wypad był bardzo udany, Roch odetchnął pełną piersią, rozprostował kości, zapomniał o robotach, o lutownicy i innych pożeraczach czasu. Przypomniał sobie lata dzieciństwa, kiedy rzucał się śnieżkami i jadł śnieg (ten biały). Kondycja jedynie przeszkadzała Rochowi bo sapał bardziej niż na rowerze, a to nie jest dobry znak.

    Na jutro zapowiada się wędrówka w kierunku Rept i kawałek za nie, o ile pogoda dopisze, a Roch nie umrze do jutra. Znowu zapowiada się udane popołudnie i odpoczynek dla lutownicy.

    Rekapitulując: wypadzik w pyteczkę, normalnie.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Oczywiście można sobie zobaczyć kilka widoczków:

    Pieszy wypad na Dolomity
  • Oficjalnie przeniesiony do rezerwy

    Roch nigdy nie myślał, że wyrwie się ze szponów armii, ale dziś oficjalnie wyrwał się i został przeniesiony do rezerwy w stopniu szeregowego. Nic to nie zmieniło w życiu Rocha, nadal jest tym fajnym kolesiem z sąsiedztwa, który stara się skończyć robota, a czasem jeździ na rowerze. Cała procedura przenoszenia Rocha do rezerwy nie odbyła się bez zbędnych pytań.

    Nie chce pan iść do wojska? – Zapytał komendant.
    Nie. – Odpowiedział Roch.
    A co pan robi? – Zapytał.
    Skończyłem studia – Odpowiedział Roch.
    A jakie? – Zapytał ponownie.
    Informatyka – Odpowiedział Roch.
    Ooooo to przydałby nam się pan – Powiedział komendant i podbił książeczkę.

    Roch jednak nie chce wbijać się w kamasze.

    ****

    Na polu walki z robotem jakiś zastój. Programatorka utknęła gdzieś, maile do firmy nie dochodzą, telefony nie odpowiadają więc można śmiało powiedzieć, że Roch w tej firmie robił zakupy po raz ostatni. Na szczęście płatność przy odbiorze więc kasa uratowana, ale brak kontaktu z firmą, która w nazwie ma słowo korporacja nie świadczy dobrze o tej \”korporacji\”.

    W związku z brakiem towaru Roch zrobi swoją własną programatorkę; poczynił nawet pewnie kroki w tym kierunku i od rana drukował schematy w zaprzyjaźnionym PWiK, jutro będzie kserował na folię i odciskał, prasował, trawił, wiercił, malował i chwalił się publicznie na blogu, który jest coraz mniej rowerowy, a końca śniegu nie widać.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Uff, pączkowe szaleństwo

    Gdyby tak podliczyć wszystkie kalorie jakie Roch wchłonął od rana to wyszłoby na to, że musi na rowerze jeździć do 120 lat żeby dojść do jakiejś sensownej formy. Wszystko przez tłusty czwartek i pączki, które opanowały wszelkie zakamarki domu. Roch od rana podjadał, zajadał, uprawiał pączkowe skrytożerstwo, któremu chciał powiedzieć stanowcze NIE, ale zanim zdążył to wypowiedzieć już przeżuwał kolejnego pączka.

    I tak przez cały dzień, bo jest taki dzień, w którym można poszaleć i przestać myśleć o tym, że kalorie zabijają kondycję Rocha, która i tak leży i kwiczy, a po tłustym czwartku będzie jeszcze gorzej.

    Jedynym przerywnikiem był wypad w miasto do WKU, ale tam też pączki leżały i Roch dostał odruchu wymiotnego, a poza tym nie wziął książeczki wojskowej więc i tak nic by nie załatwiał.

    Jednak wirtualnego pączka z Szanownymi Czytelnikami Roch sobie nie odmówi:

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Mostek H ugina się

    Zgodnie z obietnicami Roch nie poddaje się i dąży do celu, którym jest pierwszy i własnoręcznie zrobiony robot. Z braku programatorek w magazynie Roch zajął się robieniem mostka h, który będzie sterował kierunkiem kręcenia się silników. Poszukał, poszperał i znalazł kilka rad jak taki mostek zrobić, czego użyć i co zrobić, żeby działało, a nie wybuchło.

    Po kilkunastu minutach i jednej kawie schemat był gotowy i Roch zabierał się z płytkę, ale o tym nie ma co pisać bo zbytnio nic się nie działo.

    ****

    Pogoda chyba się wściekła; śnieg sypie bez przerwy co skutkuje tym, że wszystko jest dookoła jest zasypane śniegiem i to zasypane permanentnie. W głowie Rocha zrodził się szalony pomysł, żeby wybrać się piechotą na Dolomity, tam gdzie w lecie jeździ rowerem, i zobaczyć ile jest śniegu w terenie raczej nie uczęszczanym przez ludzi.

    W wyprawę może zostaną wciągnięci postronni, o ile zechcą, czytelnicy żeby było raźniej, weselej i cieplej. Jeśli nie wyrażą ochoty to Roch sam pójdzie bo tydzień w domu to już dużo za dużo.

    Roch pozdrawia Czytelników.

    PS.
    Schemacik mosteczka:

  • Biało, ponuro, smętnie

    Rano pogoda zapowiadała się w miarę normalnie, wyszło słoneczko, temperatura cztery kreski poniżej zera, Rocha stał oparty o łopatę i czekał, aż samochód sam się wykopie spod śniegu. Jednak mimo usilnych starań z samochodu nie spadł ani jeden płatek śniegu.

    W końcu Roch przemógł się i łopatą odgarną to co było pod autem, a wszystko co było na zostało usunięte za pomocą ręcznej skrobaczki. W końcu udało się wyjechać i ruszyć w miasto bo trza było umożliwić mamie zakupy i takie tam inne.

    Jeśli chodzi o produkcję robotów to Roch utknął w miejscu. Z braku programatorki w magazynie Roch nie może ruszyć dalej, ale może uda się w międzyczasie zrobić mostek H żeby móc podłączyć silniki do sterownika, a w tym czasie może przyjdzie programatorka to Roch szybko skrobnie klika linijek i sprawdzi, czy w ogóle jest w robocie życie.

    Tak, czy inaczej jeszcze sporo roboty przed Rochem.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Nie ma towaru w Sieci

    Od zawsze Roch uważał, że w Internecie jest wszystko, że to taki globalny śmietnik, w którym można znaleźć wszystko, a nawet więcej. Dziś jednak jego mały, globalny, świat uległ załamaniu. Wszystko za sprawą maila w sprawie programatora, który zamówił wczoraj. Okazuje się, że:

    \”Niestety w chwili obecnej nie posiadamy zamawianych pozycji w magazynie, wkrótce jednak zamawiane towary powinny pojawić się w magazynie i zamówienie zostanie zrealizowane.\”

    I teraz Roch ma dylemat filozoficzny, czy czekać na zapełnienie się magazynu, czy zrezygnować i szukać szczęścia w innych sklepach. Problem w tym, że w innych sklepach nie ma, a jeśli są to jeden sponsor nie wystarczy, a i pewnie dziesięciu miałoby problem żeby sfinansować zachciankę Rocha.

    Można, w ostateczności, popełnić taki programator własnoręcznie, ale pojawia się kolejna kłoda pod nogami Rocha bo kto zaprogramuje programator? No właśnie nikt, więc jakby na to nie patrzeć to Roch ugrzązł w du.. żych krzakach.

    Na domiar złego śniegu przybywa, a przez to Roch codziennie dopisuje kolejne zero w statystykach i łapie coraz głębszy dołek, a będzie jeszcze gorzej bo jutro trzeba uruchomić samochód, a ten jest już zasypany po sam dach i pewnie Roch będzie musiał odśnieżyć połowę parkingu żeby w ogóle zacząć myśleć wyjechaniu.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Sponsor znaleziony

    Po przedwczorajszej notce, w której Roch poszukiwał sponsora posypała się lawina propozycji partycypowania w kosztach programatora. Roch nie wiedział którą ma wybrać, jedna lepsza od drugiej. Biedny Roch popadł w zadumę i stwierdził, że sam sobie zafunduje programatorkę. Sięgnął więc do słoika i zaczął liczyć miedziaki. Gdy doszedł do pięciu złotych stwierdził, że trza się uśmiechnąć do mamy i taty co by dorzucili się do kosztów przesyłki.

    Chwilę później odbierał maila potwierdzającego zakup programatora, obliczał kwotę i okazało się, że sam programator Roch zakupi ze swojego funduszu reprezentacyjnego, a przesyłkę – niestety – pokryją zewnętrzne źródła finansowania.

    Jednak uzbrojony w programatorkę będzie konstruował roboty i sprzedawał. Już nawet rozpoznanie rynku odbyło się i są szanse na powodzenie.

    ****

    Popołudniu Rocha nawiedził bardzo ładny ptaszek. Niby nic specjalnego, ale jakoś tak zaczął pozować gdy Roch pstrykał mu zdjęcia, a później udał się do karmnika celem zapełniania brzuszka ziarenkami słonecznika, których w karmniku jeszcze trochę było.

    Ptaszka można pooglądać u Rocha na Pikasie:

    Mały gość

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Ciągnięcie kabla

    Tytuł notki może trochę prowokować bo różnie można to interpretować, ale Roch faktycznie ciągnął kabla. Najpierw zdejmował izolacje, potem ekran, aż w końcu dobrał się kabla właściwego i jemu też zdjął izolację. Potem włożył w dziurkę i zalutował. Czynność tę powtórzył osiemnaście razy co oznaczało, że robił kabel RS232 do swojego robota żeby można było nim sterować za pomocą komputera.

    Na zewnątrz koniec świata, śnieg sypie, wiatr wieje i o rowerze można zapomnieć. Pozostaje elektronika i wymyślanie coraz to nowych pochłaniaczy pieniędzy, ale koniec o elektronice bo jeszcze trzeba będzie zmienić nazwę bloga z powodu przewagi tematów lutowniczych nad rowerowymi.

    Śniegofobia nadal nie pozawala Rochowi wyjść na rower, ale jak pogoda się poprawi to może jutro zrobi się jakiś malutki i skromniutki wypadzik na Repty, a może nawet kilka zdjęć uda się zrobić bo ostatnio coś Roch i w dziedzinie zdjęć opuścił się.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Śniegu przybywa, a kondycji ubywa

    Luty się kończy, a końca zimy nie widać. W zeszłorocznych statystykach luty był w większości przejeżdżony, a przecież Rochowe statystyki nie kłamią, a tegoroczne statystyki jakoś zatrzymały się na 15 stycznia, a ani drgną z kilometrami. Prognozy też nie zachęcają do robienia jakiś planów odnośnie tego gdzie by pojechać na rowerze.

    Skoro już jesteśmy przy rowerze to stoi on i się kurzy, a przy okazji kusi żeby gdzieś pojechać, no ale śniegofobia jest silniejsza od chęci pojeżdżenia i Roch z rowerem siedzą w domu. Żeby tak całkiem się nie zanudzić to Roch zajmuje się, amatorsko, elektroniką, a szczególnie tworzeniem swojego wypasionego robota, który niewiadomo kiedy powstanie bo co rusz pojawiają się jakieś problemy.

    Kwestia silniczków została rozwiązana; dzięki uprzejmości zaprzyjaźnionego PWiK Roch dostał sześć niedziałających napędów CD (w tym jeden trafił się DVD), z których wykręcił osiemnaście silniczków w tym spora ilość to silniczki krokowe szczególnie porządane przez Rocha.

    Pozostaje kwestia zaprogramowania ATmegi, ale żeby to zrobić to trzeba mieć programator, który można samemu złożyć, ale żeby go uruchomić to trzeba mieć zaprogramowany procesor, który trzeba zaprogramować innym programatorem, który już działa. Koniec końców Roch zaczął poszukiwania sponsora, który dołoży się do programatora, ale jakoś nikt nie pała chęcią partycypowania w kosztach.

    W związku z tym Roch samodzielnie wyłoży kasę, ale jak ktoś kurna będzie chciał coś zaprogramować to pięć złotych trza będzie wyłożyć, a co. Poza Koyotem, który programowanie ma gratis.

    Roch pozdrawia Czytelników.

  • Reżyser jak z koziej..

    Po wczorajszych bojach z Windows Movie Maker i wielokrotnych próbach zrobinia filmu z niczego Roch poddał się i stwerdził, że \”nie da się\”. Jednak obudziwszy się dziś rano Roch poczuł, że może wszystko, a przynajmniej zmontować film i wrzucić go na Tubę. Owszem, po kilku godzinach walki z formatem 3gp i zawieszającym się Movie Makerem udał się dodać tytuł i napisy końcowe.

    Poza tym, że Roch udawał reżysera nic specjalnego nie wydarzyło się, śniegu miast ubywać to przybywa, a więc perspektywa jakiejkolwiek przejażdżki znacząco się oddala, a kondycja powoli zanika. Jak tak dalej pójdzie to Roch będzie pisał, że przejechał pięć kilometrów, a czuje się jakby przejechał ich 105.

    Na zakończenie obiecany film, o jakości HD oczywiście można zapomnieć, o przestrzennym dźwięku również. Reżyseria: Roch, w głównej roli występuje zielona dioda:

    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=vcTCfxy-dQQ&hl=pl&fs=1&w=425&h=344]

    Roch pozdrawia Czytelników.